Afera o Rospudę z młodego punktu widzenia – Olgierd Syczewski, lat 16, Warszawa

Od kilkunastu dni jesteśmy zasypywani informacjami płynącymi z miejsca mającej już ruszać budowy obwodnicy Augustowa. Niestety, takie nagłośnienie problemu sprawia, że mam już tej afery dosyć. Gdy wstaję rano i włączam telewizor, jestem dosłownie zalewany wiadomościami pochodzącymi z Mazur, idę do szkoły i na kiosku widzę wiszące dzienniki. Co jest na pierwszych stronach? Rospuda oczywiście. Po ulicy z podniesionym czołem chodzą ludzie z przypiętymi zielonymi wstążkami, a na słupach widzę ponaklejane kartki z apelem, aby pomóc augustowianom. Jestem po prostu prześladowany przez tę aferę i zastanawiam się, czy to już nie jest przesada? Tak duża częstotliwość pojawiania się tego tematu w życiu codziennym, moim zdaniem, wpływa na to, że zwyczajny człowiek uodparnia się na ten bardzo poważny problem ideologiczny i społeczny. Jako dziennikarz w formie pisemnej apeluję o zachowanie zdrowego rozsądku.

Rozumiem oczywiście racje mieszkańców Augustowa, że na ulicach giną ludzie rozjechani przez tiry, że te pojazdy są bardzo hałaśliwe, że w takich warunkach nie da się mieszkać, ale zauważmy, ile my- obywatele naszego kraju możemy na tym stracić. Po pierwsze – niszczymy kilkanaście gatunków endemicznych oraz dewastujemy bezcenne w skali światowej torfowiska. Po drugie, grożą milionowe kary nałożone przez Unię Europejską płatne oczywiście w euro. Nie godzę się na to, żeby moi rodzice i inni obywatele płacili za to, że urzędnikom nie chce się wyznaczyć nowego, „bezkolizyjnego” wariantu trasy. Oczywiście, że plany „zielonych” są po prostu kreską namalowaną flamastrem na mapie, ale to nie ich zadaniem jest wyznaczanie takiej trasy, aby nie wchodziła w interesy ani obywateli ani przyrody, przecież od tego właśnie są architekci, którzy tworzą projekt.

Ponadto przerażony jestem, w jakim krają dane jest mi żyć. Wszystkim znajomym powtarzam, że zostanę i studiować będę w ojczyźnie. Ale ostatnio zacząłem się nad tym poważnie zastanawiać. Przeraził mnie obraz demonstracji augustowian. Co miały znaczyć te krzyże trzymane w ich rękach? Były symbolem ludzi, którzy stracili życie pod kołami tirów? Czy naprawdę wszyscy myślą, że na obwodnicy nikt nie zostanie potrącony lub nie zginie w inny sposób? Ta cała sytuacja była zatrważająca i śmieszna zarazem. Jestem przerażony, że moi rodacy jak tylko zauważą kamerę, podniecają się, uśmiechają się pod nosem i krzyczą wniebogłosy: „Precz z zielonymi”, wymachując krzyżami. Dlaczego w tą sprawę mieszają religię? Dla mnie jest to przejaw powrotu ciemnoty, zaściankowości i po prostu głupoty. Są to obrazy jakby żywcem wyjęte z najczarniejszych czasów średniowiecza, kiedy ludzie z widłami ganiali za domniemanymi czarownicami.

Uważam, że najlepszym wyjściem z tej patowej sytuacji byłoby w jak najszybszym czasie znalezienie nowej nieinwazyjnej trasy. Nawet niech jej budowa potrwa dwa lata dłużej, ale niech wszystko zostanie solidnie przemyślane, zatwierdzone przez Unię Europejską i bez zbędnej biurokracji wykonane. A sobie i wszystkim życzę, abyśmy nie musieli nigdy więcej oglądać obrazków ludzi demonstrujących z krzyżami, bo aż włos na głowie się jeży.

Olgierd Syczewski, lat 16, Warszawa

Comments

comments

Dodaj komentarz