Czas upływa, a zmartwień nie ubywa! Codziennie jesteśmy odzierani ze złudzeń i pozbawiani marzeń. Nie warto wspominać o sportowych porażkach i płakać nad rozlanym mlekiem w nieskończoność, co jest już udziałem niektórych grup społecznych. Najgorsze jest to, że politycy wydają się w ogóle nie ubolewać; wolni od poczucia winy, co i raz dają popis iście husarskich szarż. Obserwując ostatnie wydarzenia, nietrudno zauważyć: od jakiegoś czasu trwa bitwa pod Belwederem. Stawka? Z pewnością większa niż życie. A jak nie wiadomo, o co chodzi, to prawdopodobnie o pieniądze lub władzę. Logiczne.
Nie da się ukryć: starcie jest zażarte. Głowy lecą masowo ze stołków, a taktyczne przewidywania biorą w łeb. Wystarczy spojrzeć na wydarzenia z kongresu PSL, gdzie Waldemar Pawlak po raz pierwszy od wielu lat musiał oddać fotel lidera. Żeby było jeszcze ciekawiej natychmiast złożył dymisję, uciekając z pola walki z podkulonym ogonem. Następni już się czają i wyczekują na sygnał, a wódz Donald Tusk już zapowiada wielkie zmiany personalne. Szkoda tylko, że wedle niepisanego prawidła zmienią się nazwiska – lecz nie mentalność. PO dalej będzie prowadzić cudowną politykę uzdrowienia w postaci jakoś to będzie, PiS straszyć widmem Smoleńska, reszta partii sekundować jednym lub drugim, a społeczeństwo – postępowo głupieć. Tak, widmo katastrofy, zamachu oraz ekshumacji nadal znieczula masy, a chyba nie o to chodzi. Każdy ma prawo do prawdy, nawet swojej, chyba, że mówimy o sprawach większej wagi. Ale zostawmy to. Dość.
Wszystko wszystkim, ale na szczęście nie zanosi się na polityczny blitzkrieg ani zamach stanu. Mamy co najwyżej zimną wojnę na szczytach, ale idzie to jakoś przełknąć. Zdecydowanie gorzej mają ludzie w Strefie Gazy, gdzie konflikt jest w pełni, a perspektywa rozejmu zdaje się być nie mniej odległa od całkowitego pokoju. Kurs raczej się nie zmieni, wszak zwyciężył stary ład i w Ameryce znów rządzi Barrack Obama. Za to sytuacja łatwo może się pogorszyć w Europie, gdzie spór Wielkiej Brytanii i Hiszpanii o Gibraltar przybiera na sile. Podobno tak źle nie było od lat. Wniosek jest prosty: lepiej zająć się własnym podwórkiem. Coś w tym jest, że najciemniej zawsze pod latarnią. Nie wiem, czego trzeba Polsce, by rzeczywistość stała się znośniejsza. Na szczęście ciągle mamy czas, powiadają. Ale do kiedy?