Byle język miał co robić … – Krzysztof Pyzia




Nie od dziś ludzie na wszystkim próbują zbić kapitał. I nie inaczej jest z kryzysem gospodarczym. Nagłówki gazet krzyczą – kryzys nadchodzi! Telewizja wydziera się – wszyscy będziemy biedakami, wylądujemy na dworcach. W radiu politycy z opozycji próbują udowodnić, że ten cały globalny kryzys spowodowany jest rządami obecnej koalicji. A niejeden jasnowidz zaciera ręce, bo w końcu Polakom przybył kolejny powód, by się wybrać do wróżki.

Mało kto ma jakiekolwiek pojęcie o kryzysie. Nie wiemy skąd się tak nagle wziął, kto go wywołał, ani tym bardziej – jak z nim walczyć. Mimo to gdy tylko pada hasło „kryzys gospodarczy” budzą się w nas bestie, chcące bronić swoich poglądów aż do ostatniej kropli krwi (a może kiwi?). Momentalnie rozpala się to dyskusja. I nieważne czy to w hipermarkecie, w kolejce do rzeźnika, czy w kościele na ambonie. A propos strawy duchownej! Ostatnio sam byłem świadkiem rozmowy dwóch sympatycznych pań, które w przerwie między przerzucaniem kolejnych koralików różańca w kościele, zagłębiały się w ekonomiczne podłoże kryzysu.  Nie jeden z nas mógłby powiedzieć – kurcze, te babki się znają! Dyskutowały niczym dwóch Leszków Balcerowiczów razem z ministrem finansów Vincentym Rostowskim i prezesem NBP Sławomirem Skrzypkiem wziętych. Ale nic z tego! To był tylko udany teatr. Babuśki odegrały swoje role niczym osiemdziesięcioletnie aktorki Mody na Sukces. Mówił z emocjami, choć praktycznie o niczym. Po prostu polskie, narodowe wodolejstwo! – Gieniu a wiesz jaka to teraz jest inflacja? Ach tak! Wiem Wiesiu, okropna! A dziura budżetowa jest większa od tej, którą ma nasza parafia! To straszne! Co rusz leciały ciekawe pojęcia, pozwalające starszym paniom zabłysnąć przy swoich rówieśniczkach. Choć niekoniecznie same autorki wypowiedzi miały świadomość, co się kryje pod tymi wyrazami.

Jednak nie ma się co dziwić starszym paniom. Z naszymi politykami wcale nie jest lepiej. Zwinny dziennikarz podczas swojego programu wystarczy, że tylko rzuci odpowiednią kość w postaci ciekawego tematu, by następne 30 minut programu mieć z głowy. Rzuca kość i politycy zaczynają walkę. A on tylko czeka, aż polityczne show nabierze apogeum, by wtedy dolać oliwy do ognia kolejnym pytanie. Szkoda tylko, że mało kiedy te polityczne szopki mają cokolwiek wspólnego z merytoryczną dyskusją.

Dlaczego o tym piszę? Naszych narodowych wad nie sposób wyliczyć na palcach jednej ręki. Ale wśród nich – chyba wszyscy przyznają chórem – jest okropny przywar! Otóż okazuje się, że jesteśmy tym narodem, który potrafi się wymądrzać i dyskutować o wszystkim i o niczym niezależnie od tego czy się znamy czy nie. Z jednej strony powinniśmy się cieszyć, w końcu zawsze mamy coś do powiedzenia. Z drugiej zaś – czy warto niepotrzebnie ruszać językiem, by tylko pleść głupoty? Zawsze można znaleźć jakieś wytłumaczenie. Chociażby ekwilibrystyka języka i wszystkim styka 🙂 …





Krzysztof Pyzia

Comments

comments

Dodaj komentarz