Całkiem niedawno mieliśmy okazję doświadczyć faux pas, które popełnił anonimowy przedstawiciel PO twierdząc, że wybory parlamentarne odbędą się 6 października. Oczywiście termin ten sprzeczny był z art. 98 ust 2. Konstytucji, więc łatwo przewidzieć można było fakt wycofania się z owej deklaracji. Obecnie najbardziej popularyzowaną przez media datą jest 23 października, chociaż często mówiono o 30-tym, który jednakowoż z racji Święta Zmarłych uchodził za datę wielce nieprawdopodobną. Najciekawszym aspektem tego całego zamieszania jest prowadzona na dość szeroką skalę internetowa dyskusja o tym, czy wybory nie powinny odbyć się wiosną. Otóż patrząc na to zjawisko przez pryzmat politologii można trafnie zauważyć, że jest to praktycznie niewykonalne. Dlaczego? Na to pytanie również odpowiada ustawa zasadnicza. Skrócenie kadencji sejmu skutkujące przedwczesnymi wyborami odbywającymi się w ciągu 45 dni od daty podjęcia owej decyzji może nastąpić jedynie w trzech wypadkach. Pierwszymi dwoma są nieuchwalenie budżetu lub nieuzyskanie przez rząd wotum zaufania. Oba one obarczone są dodatkowymi warunkami, w które nie będziemy wnikać, jako że nie jest to istotne z racji obecnego braku realnej możliwości ich wystąpienia. Trzecią sytuacją jest ta, w której sejm przegłosowałby uchwałę o skróceniu własnej kadencji. Musiałby to jednak zrobić większością 307 posłów. Patrząc na obecną scenę polityczną trzeba zastanowić się, komu skrócenie kadencji opłacałoby się a komu nie. Z całą pewnością można stwierdzić, że do grona tych pierwszych należałoby zaliczyć PiS, gdyż zbieg wyborów z rocznicą katastrofy w Smoleńsku z pewnością byłby korzystny. Ewentualnym kompanem do koalicji decyzyjnej mógłby być PSL, który po sukcesie w wyborach samorządowych liczy na znaczny elektorat. Po przeciwległej stronie stanie natomiast PO, PJN i SLD. Jest to nadzwyczaj klarowne, gdyż Platforma Obywatelska jest zwolennikiem przeprowadzenia głosowania według nowego kodeksu wyborczego, który wejść w życie ma w sierpniu bieżącego roku. Klub poselski PJN według najnowszych sondaży znajduje się na granicy progu wyborczego, więc przyspieszone wybory mogłyby skutkować trafieniem na margines polityczny, czyli poza obręb sal sejmowych. W wypadku SLD wyraźnie widać rosnąca tendencję stąd dla tej partii o wiele korzystniejsze wydaje się przeczekanie do jesieni. Niezależnie, więc od opinii internautów uzyskanie odpowiedniej liczby głosów mogących skrócić kadencję parlamentu jest mało realistyczne. Pozostaje nam, więc czekać do października, by oddać swój niezwykle ważny głos według nowego kodeksu wyborczego.