Codziennie włączamy telewizyjne wiadomości lub przeglądamy artykuły na
polskich portalach internetowych, aby dowiedzieć się, co słychać na
świecie. Jednak, ile razy zastanawiamy się, czy informacja serwowana
nam jest prawdziwa, nie zaś stworzona do tego, aby wprowadzać w błąd?
O ile pierwszego kwietnia możemy mieć takie wątpliwości, o tyle przez
resztę roku nie myślimy nawet o prawdziwości danej wiadomości, tylko
raczej o jej skutkach. Dlaczego? Myślę, że jedną z przyczyn jest to,
że w każdym artykule bądź reportażu cytowane są jakieś osoby czy też
powołuje się na ich opinię.
I w tym leży pies pogrzebany. Cytat można przekręcić, opinię wyjąć z
kontekstu i dopasować do swojego celu. A większości Polaków nie
charakteryzuje chęć zagłębiania się w szczegóły wiadomości. Nie lubimy
kwestionować tego, co podają nam telewizja czy też gazety, gdyż w
końcu zazwyczaj jest to prawdziwe. Mimo wszystkiego, nie oznacza to,
że zjawisko manipulacji informacją nie istnieje.
Dzisiaj zatrzymałam się po raz pierwszy od jakiegoś czasu na dłużej
przy telewizorze. Akurat trafiłam na TVN24, gdzie pan prezenter
przeprowadzał wywiad na temat bodajże szans wyborczych PO. Jego
gościem był nie kto inny, jak pan Kazimierz Marcinkiewicz, były
premier Polski, obecnie – według tabloidów – bardziej zainteresowany
Wielką Brytanią. Po cóż się więc ściąga gościa z kraju Jej Królewskiej
Mości, który zapewne niezbyt wiele wie na temat tego, jaką politykę
obecnie prowadzi PO i co nią chce osiągnąć? A takich pseudoekspertów
pokroju pana Marcinkiewicza widzimy codziennie bardzo wielu. W
większości sytuacji ludzie z mediów szukając rozmówców, dzwonią do
kogoś, kto nie ma doświadczenia, nie powinien się wypowiadać tudzież
po prostu nie jest specjalistą od danej sprawy, ale za to jest znany
lub budzi emocje. Dlaczego po prostu nie wyjdą na ulicę i nie spytają
się pierwszego lepszego Polaka, co sądzi na temat partii rządzącej?
Ano, chyba by było za dużo trudu…
Karolina Sobieszek, I LO w Puławach
2011-08-25