Co za dużo to nie zdrowo – Grzegorz Silbert, lat 17

Co za dużo, to niezdrowo! (Czyli o tym, iż obietnica przedwyborcza jest tylko obietnicą

Moja mama, zawsze po posiłku,) gdy proszę o dokładkę, wypowiada  jedno zdanie, będące prawdą starą jak świat i szczerą jak złoto „Co za dużo, to niezdrowo”, powiada mama i oczywiście, jak to na mamę przystało ma racje. Szkoda, iż mama Miłościwie Nam Panującego Pana Premiera nie przekazała Mu tej nad wyraz cennej wskazówki, a jeśli przekazała, to Pan Premier, jak na porządnego, sumiennego polityka przystało nie wziął jej- jak to mawiają w filmach produkcji północno- amerykańskiej „do serca”. Bo pan Premier przesadził- i to dość grubo, albowiem chyba zbyt gorliwie zrealizował swe świetnie przemyślane, dopracowane w najdrobniejszym szczególe obietnice przedwyborcze oscylujące wokół  magicznego słowa „WKRÓTCE”. No może z wyjątkiem masowych powrotów z Anglii i okolic, ale to nie jest Jego winą, a producentów ”jedzenia”. Oto bowiem są masowo wracający Polacy z emigracji. Niestety, niska jakość polskich produktów spożywczych zmusza obywateli naszego kraju do powrotu na Wyspy zaraz po zakończeniu się trzech specyficznych dni w roku zwanych świętami Bożego Narodzenia. Mało tego! Wraz z nimi kraj opuszczają ich familie omamione wizją pożywniejszego, smaczniejszego, brytyjskiego śniadania. Ale mniejsza z nimi, jeszcze im ta ryba z frytkami bokiem wyjdzie. Mieli być dobrze zarabiający lekarze i pielęgniarki, ale żeby za dobrze? Ich pensje są tak horrendalnymi kwotami, że aż im się we łbach poprzewracało! (podobnie jak temu Panu, co to wygrał w nasz narodowy sport – Totka, i zamiast cieszyć się 13 milionami, stwierdził, że za mało i powiesił się) Zamiast ludzi leczyć, zakładają jakieś związki negocjacyjne i dyskutują o pierdołach, a chorzy pozostawieni są sami sobie. Zdecydowanie Pan Premier przesadził również z pensjami dla nauczycieli. Tym też odbiła chyba przysłowiowa palma. Wzięli te swoje obiecane wysokie pensje, a teraz zamiast uczyć mnie i moich rówieśników- urządzają sobie wycieczki do Miasta Stołecznego Warszawy i to w grupie zorganizowanej! Chodzą po mieście i krzyczą, ale przecież stać ich na to. Swoją drogą, głośno o tym w mediach. Dziś w radiu na przykład słyszałem relacje na żywo: Pan Spiker powiedział, że idą do kancelarii Pana Premiera, czyli musi się Pan Premier z nimi bardzo lubić. Policjanci oczywiście nie są wyjątkiem, za swoje bonusowe, niesłychanie wielkie pensje urządzili sobie zbiorową wymianę samochodów oraz dodatkowo bawią się w tak zwany tuning i wymyślają coraz to ciekawsze barwy dla swych wehikułów. W tym samym zaś czasie od ciosów zadanych siekierą w sąsiedniej mi miejscowości giną dwie osoby, ale cóż – wóz albo przewóz. A co się tyczy bezpiecznych dróg, to jeśli wyznacznikiem bezpieczeństwa są fotoradary, to na tej linii również Pan Premier przesadził, wszakże 6 radarów w promieniu 10 km to niewątpliwie dość luksusowa rzecz, nawet dla najbardziej zapalonego fotoradarowca. No i baseny… normalnie rozrzutność. Nie dość, iż mam niewątpliwą przyjemność mieszkać tuż przy jeziorze, (ale to nie jest wina Premiera) to jeszcze całkiem niedaleko, bo jedyne 120 km od mojej poczciwej miejscowości, znajduje się właśnie basen. Generalnie, ze słów mojej mamy wspomnianych jako pierwsze i tego, co zauważyłem sam, wniosek jest tylko jeden: gdyby Pan Premier nie przywiązywał  tak wielkiej wagi do słowa „wkrótce”, a rozpocząłby zamianę Polski w Irlandię powoli, bez nerwów, nie mielibyśmy teraz kłopotu z zamętem spowodowanym gwałtownym „Cudem Gospodarczym”.

Grzegorz Silbert, lat 17

Comments

comments

Dodaj komentarz