Czas na zmiany – Bartek Czajkowski

              

 

              Zbliża się koniec roku szkolnego i dlatego problem, który chcę poruszyć jest jak najbardziej na czasie. Tegoroczne podręczniki mogą iść do lamusa – przy odrobinie szczęścia uda nam się je sprzedać, przy mniejszej jego dozie skorzysta młodsze rodzeństwo lub kuzynostwo, przy jego całkowitym braku będą zalegały w jakiejś szafce. W moim przypadku problem jest corocznie częściowo rozwiązywany. Wprawdzie nie mam młodszej siostry ani brata, ale mam o rok młodszego kuzyna. Był u mnie wczoraj, żeby się rozeznać, na co może w tym roku liczyć. Zaopatrzony był w karteczkę ze spisem zawierającym tytuły podręczników, nazwiska autorów i nazwy wydawnictw. Przy wyciąganiu podręczników z szafki spojrzałem na piętrzące się w niej dwa stosy książek i ćwiczeń z ubiegłych lat, które u mnie pozostały, i z którymi nie wiadomo, co zrobić. Ogarnęły mnie poważne wątpliwości, czy aby na pewno z naszym systemem oświaty jest wszystko w porządku. Z jednej strony tyle mówi się o ekologii i naszych lasach, a z drugiej strony w wielu domach zalegają podręczniki i ćwiczenia sprzed lat! Sprawa byłaby prosta, gdyby wszystkie szkoły korzystały z jednolitych podręczników ustalonych i zatwierdzonych przez władze oświatowe. Mój kuzyn nie musiałby przychodzić z karteczką. Wziąłby wszystko jak leci. Teraz niestety okazało się, że może skorzystać tylko z trzech książek, resztę będzie musiał dokupić. Ja pozostanę z pozostałymi. Będę proponować ich kupno kolegom z młodszych klas, być może uda mi się dokonać jakiejś transakcji, z resztą udam się w wyznaczone dni do kolejki przed antykwariatem, gdzie za grosze i z wielką łaską wezmą coś w komis. A pozostałe? Jak co roku zasilą stosy podręczników z ubiegłych lat. To jeden aspekt całej sprawy, drugi wydaje  się  jeszcze bardziej drastyczny. Serce mi się kraje, gdy rok w rok wyrzucam książki z ćwiczeniami, które stanowią komplety z podręcznikami. W ćwiczeniach są między innymi całe strony, gdzie wystarczy, żeby je  wpisać kilka cyfr lub kilka zdań, a niekiedy nawet słów. Większość nauczycieli traktuje je wybiórczo i wymaga zrobienia tylko części zadań w nich zawartych. Liczby czy wyrazy zapisujemy piórami lub długopisami i ćwiczenia nie nadają się w takiej formie do przekazania ich komuś innemu. Są wyrzucane, a razem z nimi ciężko zarobione przez naszych rodziców pieniądze. Czy nie można wrócić do robienia zadań i ćwiczeń w zeszytach? Czy nie można chociażby przyjąć zasady, że zadania w ćwiczeniach zapisujemy ołówkiem i przed ich przekazaniem młodszym kolegom zapisy wycieramy gumką?

                               Wiem, być może jestem za młody i zbyt mało doświadczony, żeby zrozumieć świat dorosłych i wszystkie reguły nim rządzące, ale czy nie mam racji, gdy dostrzegam, że coś tu nie gra? Marnotrawione są pieniądze naszych rodziców i środowisko. Zakup podręczników jest poważną pozycją w domowym budżecie, nieraz dorośli kupują je kosztem wielu wyrzeczeń. Uważam, że czas na zmiany! Jeżeli nie zostaną one narzucone przez ministerstwo, to zróbmy coś, o czym sami możemy zadecydować. Przyjmijmy chociażby zasadę, że ćwiczenia wypełniamy ołówkiem! Ponadto organizujmy w szkołach giełdy używanych podręczników. Być może zwolnimy jakieś domowe szafki, skorzystamy finansowo i uratujemy kolejny las!

                                                                                                                                      

 

                                                                                                                          

Bartek Czajkowski

Comments

comments

Dodaj komentarz