Czy to musiało się tak skończyć? – Paulina Ungier




 

Nie udało się. Niewinny człowiek nie żyje. Rozpoczyna się szukanie winnych tej tragedii. I chociaż rekonstrukcja wydarzeń Piotrowi Stańczakowi nie wróci życia, to może pozwoli uniknąć w przyszłości tych samych błędów. Bo błędy na pewno były…

Zwiedzeni tym, że kiedyś w Czeczenii i Iraku udało się uwolnić polskich zakładników, wielu z nas tkwiło w dziwnym przekonaniu, że i tym razem damy radę. Nie daliśmy. Dlaczego? Jestem daleka od obwiniania o to rządu lub bezpośrednio któregoś z przedstawicieli naszych władz. Widać było, że zależy im na pozytywnym zakończeniu sprawy. Może jestem naiwna, ale wierzę, że ich zachowanie wynikało nie ze względów wizerunkowych, ale z poczucia odpowiedzialności za życie polskiego obywatela.

Nasi przywódcy mogli działać jedynie w sferze politycznej i tutaj pojawia się pytanie, czy należycie wykorzystali dostępne im środki. Talibowie, którzy uprowadzili Polaka, toczyli negocjacje z władzami pakistańskimi. To do nich były kierowane żądania, a strona polska nie była bezpośrednim adresatem postulatów porywaczy. Zadaniem naszych przedstawicieli było naciskanie na Pakistan najmocniej, jak tylko się da, by ten poszedł na jak największe nawet ustępstwa po to, by Piotr Stańczak został uwolniony. Byliśmy świadkami wzmożonej aktywności przedstawicieli Ministerstwa Spraw Zagranicznych i premiera, którzy wielokrotnie rozmawiali osobiście bądź telefonicznie z pakistańskimi politykami i dyplomatami, a także zabiegali o interwencję Unii Europejskiej w sprawie Polaka. Może jednak robili to nie dość natarczywie? Może w pewnym momencie niepotrzebnie odpuścili? Rząd Pakistanu był bowiem gotów poświęcić tylko pieniądze, ale talibańskich więźniów już nie.

To trudna sprawa pod względem moralnym. Z jednej strony wypuszczenie na wolność ludzi odpowiedzialnych za wiele zabójstw jest niedopuszczalne, z drugiej jednak coraz bliższa staje się perspektywa mordu na niewinnym człowieku. Bez względu na to, która z opcji zostanie wybrana, adresat żądań jest z góry na przegranej pozycji. W pierwszym przypadku bowiem da przeciwnikom znak, że takie ich działania przynoszą pożądany skutek, w drugim, że okazał się zbyt słaby, nie dość sprytny, by odzyskać swojego człowieka. I tak źle i tak niedobrze.

Pojawia się także pytanie, dlaczego nie próbowaliśmy zbrojnie odbić polskiego geologa. Radosław Sikorski, minister spraw zagranicznych, powiedział, że jeśli byłaby taka szansa, użylibyśmy wojska. Faktem jest, że gdyby nasz rząd zdecydowałby się jednak na taką interwencję, byłoby wysoce prawdopodobne, iż zakończyłaby się ona niepowodzeniem, ogromnymi stratami w ludziach i wzmocniłaby mentalnie talibów. Chyba tak naprawdę wszystko byłoby przeciwko nam: nieznajomość trudnego terenu, dobre uzbrojenie fanatycznych wojowników, prawdopodobnie także pakistańskie służby specjalne, które mają swoje interesy z bandytami. Stanęlibyśmy sami, bo szczerze wątpię, czy ktokolwiek raczyłby nam pomóc.

Ogromną siłę oddziaływania w Pakistanie mają Amerykanie. Wystarczyłoby „tylko” ich poparcie, a może udałoby się wymienić na Polaka kilku mało istotnych w hierarchii talibów. Jednak, jak wiadomo z doniesień dziennikarzy, jedyną amerykańską inicjatywą było wywieranie presji na rząd pakistański, by ten nie zgodził się na zamianę.    

W Polsce zdania co do całej sprawy są podzielone. Ewa, studentka ekologii, wysoce poruszona zdarzeniem mówi, że jest ono dowodem na to, że polski obywatel musi radzić sobie sam i nie może oczekiwać od państwa żadnej pomocy, bo ta i tak nie przyjdzie. Natomiast Jerzy, emerytowany policjant, twierdzi, że chociaż jest mu przykro z powodu śmierci rodaka, to jego los był już przesądzony w chwili porwania, a zresztą jadąc w tak niebezpieczne rejony, powinien on liczyć się z możliwością takiego biegu zdarzeń. Ta ogromna różnica zdań pomiędzy moimi rozmówcami jest dowodem na to, jak bardzo skomplikowana jest ta sprawa i jak trudno jest wyciągnąć z niej odpowiednie wnioski.

Dziś każdy chce sprawiedliwości, ukarania winnych tragedii. Dziś niemal wszyscy mają jakąś receptę, rozwiązanie, jakie mogłoby ocalić Polaka. Ale jest już za późno. Teraz trzeba się zastanowić, co robić dalej. Z racji tego, że nasi rodacy biorą udział w misjach, że wielu cywilów pracuje w niebezpiecznych rejonach świata, musimy postarać się, aby nigdy więcej podobna sytuacja się nie zdarzyła.

Rząd powinien natychmiast przedstawić sejmowej komisji ds. służb sprawozdanie z podjętych działań, decyzji, ale także opowiedzieć o rozpatrywanych scenariuszach, pozyskanych kontaktach, informatorach itd. Teraz już nie jest najważniejsze kto zawinił, ale gdzie i jakie zostały popełnione błędy. Jeżeli ich nie odnajdziemy i następnym razem (chociaż mam nadzieję, że go nie będzie) postąpimy tak samo, będzie to oznaczało, że śmierć Piotra Stańczaka niczego nas nie nauczyła.

 

 

Nazwiska osób, których opinie przytoczono w tekście, na ich prośbę nie zostały w nim  umieszczone.  

 

 

 

 

Paulina Ungier

Comments

comments

Dodaj komentarz