Euro 2012 w pełni. Jedna z najważniejszych sportowych imprez międzynarodowych zasługuje na szczególną uwagę w mediach, zarówno w prasie jak i telewizji czy stacjach radiowych, o wszechobecnym Internecie nie wspominając. Ale zachowanie społeczeństwa skłania do głębszych refleksji i jestem przekonana, że owe zjawisko będzie komentowane jeszcze długo po Euro.
Polacy potrafią się skrzyknąć, co do tego nie ma wątpliwości. Wynikające z historii skłonności do buntów są nie tylko domeną polską. Charakteryzują one całą Europę, w przeciwieństwie do np. krajów arabskich, gdzie bunt jako taki jest nie pomyślenia ( jest łączony z aktem buntu wobec Allacha). Niemniej powstania są nacechowane pesymistycznie i wiążą się z negatywnymi zjawiskami, a obecnie mamy do czynienia ze zjawiskiem pozytywnym. Jest to fenomen odmienny od tych, które opisywane są przez socjologów jako łączenie się w sytuacjach kryzysowych (np. powódź, śmierć JPII).
Ktoś przez dłuższy moment nieobecny w Polsce zauważyłby z pewnością zmiany w krajobrazie. Z każdego rogu wystające flagi, piłki, biało czerwone wszystko. Chyba, że wyszedłby z domu wieczorem, kiedy na ulicach pustki, jedynie w okolicach kawiarń, pubów, czy innych miejsc publicznych co chwila słychać okrzyki.
Mamy z czego być dumni. Po dwóch latach niepokojów, wątpliwości kolokwialnie mówiąc: „ogarniamy to”. Co prawda dla pewnej części społeczeństwa próba obejrzenia w TV czegoś niezwiązanego z piłką jest szczytem marzeń, jako że uznają to za zjawisko irytujące, niemniej, może trzeba wykorzystać ten czas? Nacieszyć się niewątpliwym sukcesem Polski?
Póki uwagi Europy nie zajmie olimpiada, promujmy pozytywnie nasz kraj.