Nie można powiedzieć, że expose, wygłoszone przez premiera Donalda Tuska, wywołało burzę. Nie było to bowiem expose pełne dużych słów i wielkich obietnic, ani też takie, o którym możnaby powiedzieć, że stanowiło przedstawienie jakiejś oryginalnej i budzącej kontowersje wizji państwa. Niektórzy publicyści żartują, że premier obecnej kadencji po prostu zdał sobie sprawę z tego, w jak złym stanie znajduje się państwo, zostawione mu przez premiera poprzedniej kadencji, i że stąd właśnie takie expose- w miarę spokojne, ale dość stanowczo wzywające do naprawy.
W moim przekonaniu premier Tusk najwidoczniej uznał, że osiem lat sprawowania władzy to wystarczająco dużo aby się władzą nasycić, a w konsekwencji, że można już rozpocząć przynajmniej niektóre procesy naprawcze, z których przynajmniej część- to wiemy niemal na pewno- spowoduje osłabienie sondażowej pozycji Platformy Obywatelskiej. Stąd zapowiedzi reform takich, jak podniesienie wieku emerytalnego, które, chociaż konieczne, z całą pewnością nie przysporzą Donaldowi Tuskowi popularności.
Socjologowie twierdzą, że Polacy są społeczeństwem niezorganizowanym i pogrążonym w marazmie, co sprawia, że możliwe niezadowolenie z trudnych reform wyładuje się raczej w pomrukiwaniu i zmianie obiektu politycznych sympatii, niż w jakichś ogólnokrajowych protestach, które mogłyby zmusić władzę do zmiany swoich planów. Ale, jak wiadomo, w takich sytuacjach żadna możliwość nie może zostać wykluczona; najbliższe cztery lata mogą być okresem o wiele bardziej burzliwym, niż jest to w tej chwili do przewidzenia.
Miejmy nadzieję, że tak się nie stanie.