Trzeba to powiedzieć głośno! Nadszedł moment, w którym to nowy rząd musi się zderzyć z pierwszym poważnym problemem. Na domiar tego- problemem będącym zmorą wszystkich dotychczasowych ekip rządzących. Obecny stan służby zdrowia jest zły – mówią wszyscy zgodnym głosem. Jednak idąc dalej w poszukiwaniu rozwiązań owego problemu, brak już większego konsensusu. Co partia, to inny pomysł na rozwiązanie leczniczego „węzła gordyjskiego”. Każdy ma plan i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak powinna wyglądać reforma polskiego systemu lecznictwa. Wie do momentu, gdy trzeba wprowadzać plany w życie. Wiedziała to również Ewa Kopacz, dopóki nie została ministrem. Teraz można odnieść wrażenie, że zachowuje się jak podróżny, który zgubił swój bagaż i na dodatek wysiadł na nieodpowiednim przystanku. Mimo sporego wysiłku nie potrafi dojść ze strajkującymi do porozumienia. Dodatkowo atmosferę podgrzewają kolejne konflikty prezydenta z premierem. Dokładają oni wspólnie swoje „pięć groszy”, starając się za wszelką cenę udowodnić swoją miłość i uwielbienie do strajkujących.
Warto sobie zadać pytanie, gdzie leży główny problem? Czy pikietujący zachowują się w imię zasady „daj mu palec, a on chwyci całą rękę”? Żądają zbyt wiele? A może rządzący nie mają nic do zaoferowania? Prawdę powiedziawszy, jestem w stanie zrozumieć pielęgniarki głośno domagające się podwyżek. Ich zarobki nie osiągają horrendalnych sum, więc mają prawo krzyczeć o więcej. Natomiast co do lekarzy, mimo szczerych chęci i sympatii nie jestem w stanie zrozumieć czemu chcą więcej. Ostatnio usłyszałem, że średnia lekarza powinna wynosić 10 tysięcy. Zdaję sobie sprawę, że zawód doktora wiąże się z dużym prestiżem, a co za tym idzie powinny być odpowiednie zarobki. Mimo to jestem zdania, że na dzień dzisiejszy pensja lekarzy jest na przyzwoitym poziomie. Do tej pory nie udało mi się spotkać znachora, który jeździłby obskurnym samochodem, bądź też skarżyłby się, że nie stać go na wypad na wczasy. Owszem, zawsze można chcieć więcej, jednak czasem warto na to wszystko spojrzeć z innej strony. Przecież dziś wielu Polaków wyjeżdża za granicę, bo nie są w stanie w swojej ojczyźnie „uciułać do pierwszego”. Często brak im pieniędzy na tak błahe rzeczy jak chleb czy mleko. A lekarze? Moim zdaniem obecnie mają oni naprawdę godziwe zarobki. Nie dość, że nie muszą się włóczyć na obczyźnie, to na domiar tego obywatele okazują im ogromny szacunek, co należy uznać za dodatkowe wynagrodzenie. Oczywiście, można wyjeżdżać za granicę, aby zrobić rodzimemu krajowi na złość i pokazać, że „gdzie indziej też mnie chcą”. Tylko, czy to jest aby na pewno rozsądne, tym bardziej że nie jest to konieczne? Czasem warto dostrzec, iż prócz pieniędzy są bardziej wartościowe sytuacje.
W naszej pamięci tkwią jeszcze strajki z minionego roku. Wiemy, jak to się wówczas skończyło. Pielęgniarki zastała jesień i trzeba było zwijać namioty. A jaki wniosek wtedy wyciągnął ówczesny premier Jarosław Kaczyński? W całej sprawie dostrzegł wszech-panoszącego się diabła. Na domiar tego zapewnił Polaków, że niezjedzenie kolacji nie jest żadną głodówką! Chyba niekoniecznie tak powinien się zachowywać mąż stanu? Jednak zostawmy przeszłość w spokoju. Powróćmy do tego, co może nas czekać na dniach.
Czy rządowi uda się dojść do porozumienia? Czy pracownicy służby zdrowia dostaną wymarzone podwyżki? I najważniejsze – kiedy w służbie zdrowia nastąpią lepsze czasy? Platformo Obywatelska! Apeluję do Was – zróbcie coś z tym problemem. Wiem, że nie jest to wcale proste zadanie, ale wpatrzone są w Was oczy połowy Polski! Gwarantuję, że wtedy będzie nam się żyło lepiej. W poprawę stanu służby zdrowia musimy wierzyć, bo wiara czyni cuda. A, że prawdopodobnie będzie tak jak zawsze, to już inna sprawa. Warto żyć choć przez kilka chwil z nadzieją, że kiedyś będzie naprawdę lepiej. I to nie tylko dla lekarzy i pielęgniarek. Dla zwykłych obywateli również …