Giertychaizacja: Młodzież (nie) jest zła – Wiktor Marczyk, lat 15

"Minister edukacji i wicepremier, Roman Giertych, ogłosił na kolejnej konferencji prasowej swoją następną propozycję na reformy szkolnictwa. Więcej powie państwu nasz wysłannik...". Coraz częściej można usłyszeć takie relacje w telewizyjnych i radiowych dziennikach. Im częściej jednak słyszę o kolejnych sposobach na poprawienie naszej szkoły, tym bardziej upewniam się w przekonaniu, że nic dobrego z tego wyniknąć nie może.

Kolejne, często coraz bardziej szalone pomysły pana ministra przyprawiają mnie o różne dziwne odruchy. Czasem o dreszcz, a czasem po prostu o mdłości. Kierunek, w jakim ten człowiek chce poprowadzić polską szkołę, naprawdę mnie przeraża. Archaiczne formy, których wyznawcą jest pan Giertych, zahamują w krótkim czasie jakikolwiek rozwój edukacji w osławionej ostatnimi czasy (niekoniecznie w sposób pozytywny) Polsce.

Polska od zawsze, jak świat światem, była zaściankiem Europy. Wszystkie unowocześnienia i trendy technologiczne, kulturalne i, co najważniejsze, myślicielskie przychodziły do nas z pewnym opóźnieniem (najczęściej było to około stu lat, teraz te okresy są krótsze ze względu na szybszy i łatwiejszy przepływ informacji). Gdy we Włoszech rozpoczynał się renesans, my tkwiliśmy jeszcze w mocno zakorzenionym średniowieczu. Tendencja ta utrzymała się przez stulecia, przerywana tylko okresem wzmocnionej ekspansji filozofii nacjonalistycznej, kiedy to Polska wykształciła własne, uwarunkowane dziejowo, style.

Jednak te same uwarunkowania dziejowe, czyli ponad wiek zniewolenia przez wiecznie zacofaną i jeszcze bardziej zaściankową (o ile to możliwe) Rosję, pogłębiły ten stan, niosąc ze sobą także więzy myślowe, które odgrodziły nas od oświeceniowych poglądów Europy. Paradoksalnie, obecna władza (w tym także minister edukacji), pragnąc wyzbyć się spuścizny po Rosji i Związku Radzieckim, coraz mocniej zakorzenia ją w Polsce.

Omówiłem już historyczne aspekty wystąpienia Giertychaizacji (celowo napisanej z dużej litery, jako ważne wydarzenie, które zasługuje na nazwę własną), teraz przejdę do kwestii społecznej. Tajemnicy nie stanowi fakt, iż elektoratem partii "Kłamliwego Romcia" alias "Końskiej Szczęki", jak i całej koalicji w znacznej części jest społeczność zwana potocznie Moherami ewentualnie Rydzykantami. Nie trzeba chyba żadnemu współczesnemu Polakowi ani Polakowi tłumaczyć, czymże jest ta grupa. Demografowie zauważyli ostatnio niepokojący ich fakt (i nie mam tu na myśli próby obalenia władzy przez tajemniczą, nieujawnioną siłę), mianowicie niż demograficzny i starzenie się narodu polskiego. Spowodowało to wzrost procentowy liczby Moherów (będę używał tej nazwy, gdyż jest ona bardziej rozpowszechniona), co dało większą władzę hipokratycznej Lidze.

Jednocześnie wzrost siły tej partii, zwiększenie siły głosu Moherów oraz ich ekspansja na ziemiach obecnej Polski (zwłaszcza to przedostatnie) można przedstawić na podstawie ciekawej metafory. Otóż, wygląda to jak ostatnie tchnienie kolosa, który już dawno utracił swe siły. Postać niegdyś potężna, licząca się, teraz jest już zapomniana i umiera powoli. Wtedy zbiera wszystkie swe siły, aby pożegnać się z tym światem. Normalną reakcją jest chęć pozostawienia czegoś po sobie. Gdy jednak nikt nie pragnie tej spuścizny, krzyk staje się mocniejszy poprzez ogarniającą rozpacz i histerię. Tak też jest z Moherami. Po raz ostatni chcą, aby świat sobie o nich przypomniał. One po prostu czują, że są gatunkiem wymierającym. "Kłamliwy Romcio" wykorzystał tę sytuację, będąc spuścizną archaicznej, Moherowej szkoły i dorwał się do tak zwanego koryta.

Jednak ważniejsze od genezy powstania takiej sytuacji są jej skutki, które mamy okazję oglądać. Minister Giertych mówi o tym, że chcesz stworzyć ze szkoły miejsce bezpieczne, a nauczycielom dać więcej przywilejów. Jednak nie wydaje mi się, aby zmieniło to obecną sytuację. Badania pedagogów już dawno dowiodły, że skuteczność metody karania i całkowitej kontroli są nieskuteczne i budzą w młodzieży złe odruchy, jak na przykład strach, niepewność, bunt, agresję. Jednak nic nie umie przemówić do rozumu "Końskiej Twarzy", który pragnie stworzyć ze swoich uczniów (bo wszyscy w pewnym stopniu jesteśmy jego podopiecznymi) roboty – na wpół bezmózgie maszyny, które będą jego elektoratem w przyszłości (mimo całej swej zaściankowości, pojmuje on, że czas Moherów już nadchodzi). Pragnieniem Pana Wicepremiera jest zabicie w uczniach jakiejkolwiek indywidualności. Hipokratycznie, człowiek ten szeroko rozpowszechnia zasady Kościoła katolickiego, mówiącego o miłości do bliźniego i jego poszanowaniu (czyli miłości do wszystkich, nawet odmiennych ludzi).

Mówiąc o religii. Kolejnym zamierzeniem "Kłamliwego Romcia" jest wprowadzenie w jak największym stopniu katolicyzmu do szkół. Stworzenie "jedynej słusznej" doktryny wychowawczej w polskiej szkole jest manią przywódcy prawicowej partii. Obowiązkowa religia w szkołach, matura z religii itd. Pytanie tylko, czemu ma to być koniecznie nauka o katolicyzmie, który nie jest jedynym występującym w Wolsce wyznaniem. Jednak Pana Ministra najwidoczniej nic takiego nie obchodzi.

Wracając do hipokryzji głoszonej przez Romana Giertycha. Człowiek ten ma chyba w planach wykreślenia z religii katolickiej punktu o miłości bliźniego i jakiejkolwiek tolerancji. Szkoda tylko, że nikt mu nie powiedział, iż to nie on jest Bogiem czy papieżem. Mimo to "Końska Twarz" wciąż usilnie próbuje wyplenić jakąkolwiek tolerancję z umysłów młodych ludzi. Wszystkie odmienności (zwłaszcza homoseksualizm) i patologie powinny mieć specjalne ośrodki dla własnych przedstawicieli. Może jeszcze stworzyć szkoły oddzielne dla białych i dla reszty ras i oddzielne szkoły dla zwolenników każdego ugrupowania politycznego? A, przepraszam, przecież w zamyśle mamy hodować (bo wychowaniem tego nazwać nie można) bezmyślny elektorat tylko dla jednej partii.

Największym przedsięwzięciem pana wicepremiera jest program "Zero tolerancji dla agresji w szkołach", w skrócie "zero tolerancji" (który to skrót bardziej pasuje dla doktryny wdrażanej przez "Kłamliwego Romcia"), mający zapobiec rozpowszechnianiu zła w placówkach edukacyjnych. W zamyśle, mają temu służyć kamery bezpieczeństwa, ochroniarze w szkołach, częstsze patrole straży miejskiej, mundurki. Pomijając kwestię pieniędzy, których w tym projekcie byłoby trzeba utopić niewyobrażalną ilość, są jeszcze te merytoryczne.

U nas w szkole jest strażnik miejski, który zamiast budzić respekt i pilnować porządku, jest obiektem wszechobecnych kpin i wyzwisk, przy czym jest mało efektywny. Mundurki nie zakończą ery handlowania narkotykami w szkołach, gdyż to sama młodzież rozprowadza wśród rówieśników towar. Żaden diler nie będzie się pchał na teren szkoły, gdzie go mogą przyłapać. Ma swoich wysłanników w placówkach. Klasyfikacji na lepszych i gorszych na podstawie ubioru nic nie zmieni. W końcu mundurki będą w różnym stopniu zniszczone. Poza tym, uczniowie będą oceniani na podstawie plecaków czy samochodów rodziców. Jeśli jednak Pan Minister bardzo chce, to może mi kupić nowiusieńkie mitsubishi. Najlepiej po ostrym tuningu. Największym nonsensem dla mnie wydaje się być zainstalowanie monitoringu. W mojej starej szkole mieli taki pomysł. Nigdy nikt nie został osądzony o coś na podstawie nagrania. Sam przecież biłem się onegdaj tuż przed obiektywem. Zresztą, po kilku miesiącach od ich wprowadzenia i tak już nie działały.

Chciałbym jeszcze poruszyć kwestię mundurków. Czy "Kłamliwy Romcio" pomyślał o dzieciach z biednych rodzin, które ledwo wiążą koniec z końcem? Skąd oni wezmą pieniądze na taki zestaw? A jeśli nawet stroje zostaną zrefundowane (biedni ci podatnicy), to przecież będzie to tylko jeden na głowę. Wyobrażacie sobie stan takiego ubioru w piątek po pięciu godzinach zajęć sportowych w tygodniu? Jeśli ministerstwo nie zainwestuje w podwójne komplety, to i tak będzie musiało dopłacić do odświeżaczy powietrza albo masek tlenowych.

Dlaczego pan Giertych nie chce stworzyć dialogu? Nie pyta nikogo o opinię, o fachowcach chyba ten człowiek nie słyszał. Jeśli ma zamiar wprowadzać tak radykalne zmiany, powinien o tym porozmawiać z samymi zainteresowanymi, czyli uczniami. Powinna być to jednak grupa ogromna, a nie kilkoro wyselekcjonowanych ludzi. Słyszałem, że właśnie taka skromna grupa miała okazję spotkać się z panem ministrem. Jednak czy Wy też odnosicie wrażenie, że ludzie, którzy trafili przed oblicze "Kłamliwego Romcia" mają zbliżone do jego poglądy? A jeśli nie, to będą usuwani jako "niepoprawni politycznie"? Ja jestem o tym jakoś dziwnie przekonany.

Większość uczniów z nadzieją wyczekuje zmiany na stanowisku ministra edukacji. Jest to ciche marzenie ogromnej rzeszy młodych ludzi, którzy nie chcą być wychowywani przez człowieka, który do niedawna był honorowym opiekunem (a wciąż jest głośnym zwolennikiem) organizacji, której członkowie są nazistami. To nie jest jednak moje ciche marzenie. Dla mnie jest to krzyk o litość nad nami, uczniami.

Jednak, biorąc pod uwagę wszelakie znaki na niebie i ziemi, "Końska Szczęka" długo się nie utrzyma na stołku. Mohery z dnia na dzień tracą siłę razem z koalicją, która swoimi poczynaniami przysparza sobie wielu przeciwników. Do tego żadne z ugrupowań raczej nie zdobędzie sobie zwolenników wśród młodego, dorastającego elektoratu, który jawnie sprzeciwia się prowadzonej przez rząd, a zwłaszcza "Kłamliwego Romcia" polityki. Istnieje szansa na rychłe wybawienie. W najgorszym wypadku doczekamy się tego za trzy lata. Może nie jest to długo, ale ten prowincjusz i zaściankowy koń z klapkami na oczach ma szansę wyrządzić wiele krzywd współczesnej szkole i uczącej się w niej młodzieży.

 

Wiktor Marczyk, lat 15

Comments

comments

Dodaj komentarz