Gra o magistra – Weronika Miksza

Niniejszym rozpoczynają się studia! Rzesze studentów szturmują uczelnie, rozpoczynając swoje nowe życie. To nic, że statystyki nie zachęcają do podejmowania studiów, które przestały gwarantować chleb; nieistotne, że lepszym rozwiązaniem staje się pójście do technikum czy szkoły zawodowej i uzyskanie glejtu na wykonywanie jednego z wielu zawodów. Grunt, że gra o magistra trwa, liczba studentów rośnie, a narastająca bylejakość źle wróży naszemu państwu. Winna jest kulejąca polityka edukacyjna. A efektem – rekordowe 13% bezrobocia.

Nie ma co ukrywać – skończyły się złote czasy. O pracy jedynie ze znajomością angielskiego i tytułem magistra można teraz pomarzyć. Gorzej, że poprzeczka wędruje coraz wyżej, lecz nastoletni Polacy ani myślą się dostosować. Masowe składanie papierów na pedagogikę, zarządzanie i marketing czy socjologię świadczy o niskiej mobilności młodego pokolenia. Dlaczego kwestia wyboru dalszej drogi jest wciąż tajemnicą poliszynela? Czemu nie mówi się dostatecznie dużo na temat potrzeb rynku? Niestety, wołam na próżno i retorycznie. Odpowiedź jest prosta – rynek pracy w Polsce jest niemal martwy. Żaden kierunek nie gwarantuje dziś posady – no, może z wyjątkiem teologii. Na reanimację trupa trzeba wyłożyć pieniądze, ideę, a także wykrzesać trochę odwagi. Kto jednak ma ją mieć, skoro rząd boi się poważnych reform?

Jest, jak jest, a prawdopodobnie będzie jeszcze gorzej. Zmiana w programie edukacyjnym wchodząca od tego roku do szkół średnich ma temu zapobiec. Więcej godzin danych przedmiotów kosztem innych, stały wybór, matura z wybranych przedmiotów jedynie na poziomie rozszerzonym – w teorii wygląda bez zarzutu. Problem polega na tym, że młode pokolenie nijak nie da się upchnąć w ten kierat. Skoro nawet abiturienci w większości nie wiedzą, czego chcą, to jak można tego wymagać od szesnastolatków? Czuję potężny (nie)wybuch entuzjazmu. Mam też przeczucie, że politykom tym razem nie uda się rozbroić tykającej bomby. Obym się myliła.

Nie chcę uprawić czarnowidztwa, raczej skłonić do refleksji. Sprawa wymaga namysłu i dotyczy WSZYSTKICH. Życie jest sztuką wyboru, więc prędzej czy później każdy będzie musiał sobą pokierować. Nie ma od tego odwrotu, wszak niechętny dorastaniu Piotruś Pan to tylko literacka fikcja. Wniosek? Nie oglądajmy się na wegetujących rządzących ani pomoc socjalną. Apeluję do nastolatków i starszych: udowodnijmy, że Polak potrafi. Wykrzesajmy z siebie trochę ambicji, a na pewno będzie nam się żyło lepiej. Wszystkim.

 

 

Weronika Miksza

Comments

comments

Dodaj komentarz