Idzie zima – w sejmie grzeją – Magdalena Bednarczuk,




Znowu winni są Ci okropni dziennikarze. Czegóż to oni nie wymyślą! Po czwartkowym głosowaniu w sejmie dotyczącym subwencji dla partii politycznych znaleźli sobie ofiarę i z całą zaciętością wmówili wszystkim, że spotkany przez nich poseł był pijany. Cóż to za oszczerstwa!

Doprawdy, jak ktokolwiek mógł zasugerować, że Ludwik Dorn był w stanie wskazującym na spożycie? Niezrozumiały bełkot, mylenie słów czy wyraźny zapach alkoholu wcale o tym nie świadczą. Nie potwierdza tego również film, na którym pan poseł wyrywa kabel z kamery i z błogim uśmiechem ucieka z sejmu, nie odpowiadając na pytania. To wszystko wina tych „nałaźliwych” dziennikarzy, którzy osaczyli biednego mężczyznę i czepiali się bez powodu.

Każdy, kto wysłucha nagrania Ludwika Dorna nie usłyszy nic innego, oprócz nieskładnych bredni. Smutny jest fakt, że w tak oczywistej sytuacji, pan poseł nie ma odwagi przyznać się do błędu. Jak wszyscy złapani na gorącym uczynku politycy próbuje odkręcić sytuację, zrzucić winę na całą resztę świata i posługuje się oklepanymi tłumaczeniami. Brakuje jeszcze tylko zapewnień, że przed posiedzeniem sejmu pan Dorn zjadł trochę jabłek i to one spowodowany całe zamieszanie.

Czym zawód posła różni się pod tym względem od sprzedawcy, lekarza czy kierowcy autobusu? Jesteśmy w stanie wyobrazić sobie chirurga, który przed operacją strzela jedną czy dwie kolejki? Nauczyciela, który zamiast tłumaczyć dzieciom kolejny temat, śpiewa pijackie piosenki? Kierowcę zasypiającego za kierownicą z powodu nadmiernej ilości alkoholu? Gdyby zostali na tym przyłapani, od razu zostałyby wyciągnięte konsekwencje. Nikt by się nie zastanawiał, czy wypada to zrobić, ukaranie takiej osoby wydaje się być czystą formalnością. Tym bardziej powinniśmy zachowywać się tak w przypadku osoby, która reprezentuje cały naród!

Cóż, nic dziwnego, że sytuacja w naszym kraju wygląda tak, a nie inaczej. W końcu o polityce państwa i naszej przyszłości decydują ludzie nie zawsze oceniający sytuację całkowicie… trzeźwo.

 

Magdalena Bednarczuk,

Comments

comments

Dodaj komentarz