Leszek Miller, były premier Rzeczypospolitej, stwierdził kiedyś, że
mężczyznę można poznać po tym, jak kończy, a nie jak zaczyna. Patrząc
na Jarosława Kaczyńskiego, śmiało można przyznać Millerowi rację. O
tym, że Kaczyński zaczynał z rozmachem, zapowiadając odbudowę kraju,
wręcz wydobycie z gruzów upadającej gospodarki i finansów, mało
kto już pamięta, a jeśli nawet-to szybko stara się zapomnieć o tych
nierzeczywistych, niespełnionych planach i ideach, którymi mącił nam w
głowie lider PiS-u. Zresztą, to nic nowego. Nie ma chyba partii, która
nie „łapała" aby wyborców na tanie, populistyczne teksty o Krainie
Pieczonych Gołąbków, którą Polska miała się stać już wiele razy, przy
każdej zmianie rządu. Bardziej więc od początków Jarosława
Kaczyńskiego ważniejszy jest koniec kadencji jego rządu, a więc to, w jaki
sposób oddał władzę PO. Bo ten koniec właśnie był, krótko mówiąc, bez
klasy i honoru. Jarosław Kaczyński zachował się jak małe, obrażone i
rozkapryszone dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę-w tym przypadku
władzę, i postanawia ukarać cały świat odwracając się do wszystkich
plecami. Trzyzdaniowy list do nowego premiera, ostre i nieuzasadnione
niczym wypowiedzi o nowym rządzie-Kaczyński wyraźnie był nastawiony
na „Nie!" już od samego początku, co tylko pokazuje jakim jest
człowiekiem i jaki ma szacunek do wyborców. Jeśli naród wybrał PO,
Kaczyński, zwolennik demokracji, powinien to uszanować! Niestety,
byłemu premierowi nie pomoże już chyba ani Superniania (specjalistka
od niegrzecznych dzieci), ani kubeł zimnej wody wylany na głowę-czasem
przynosi otrzeźwienie, zwłaszcza tym najbardziej zatwardziałym jak
lider PiS-u właśnie…