„Je suis Charlie”

Cały świat zdaje się być zszokowany środowym zamachem terrorystycznym jaki miał miejsce w redakcji francuskiego pisma satyrycznego „Charlie Hebdo”. Pytanie, które dręczy miliony, pytanie o winnego tej katastrofy, wydaje się nie mieć jednej odpowiedzi…
Oczywiście, ludzie, którzy zginęli, nie zasługiwali na śmierć, ale warto zastanowić się czy aby zbyt odważnie nie igrali z ogniem? Czy aby nie zrobili jednego kroku za daleko? Kroku, który zadecydował o ich być albo nie być. Kroku, który odebrał im to, co mieli najważniejsze… Odebrał im życie.
Wszyscy wiemy jak radykalni potrafią być islamiści. Wiemy też, jak bardzo potrafią się posunąć, aby bronić swojej religii. Czy naprawdę francuskie pismo nie ma innych tematów do sparodiowania jak tylko Allah czy Mahomet? Czy walka o wolność słowa warta jest tego, aby cierpieli niewinni? Czy zamiast akceptacji odmienności trzeba ową odmienność od razu wyśmiewać?
Jak mówiłam, nikt z nas nie potrafi znaleźć odpowiedzi na te pytania. Wszyscy za to łączą się w akcji „Je suis Charlie”. Umieszczają zdjęcia, za pomocą których chcą pokazać, że solidaryzują się z ofiarami.
Przepraszam, jednak nie wszyscy. Pan Janusz Korwin-Mikke jak zawsze idzie pod prąd. Wprawiając w zdumienie europosłów z Brukseli, zaprezentował on swoje przekonania w sposób dosadny. Na ekranie swojego laptopa umieścił napis w języku angielskim: „Nie jestem Charlie. Jestem za karą śmierci”.
Mimo że jego postawa szokuje, w jakimś stopniu jestem w stanie ją zrozumieć. Szczególnie wtedy, gdy słyszę, że francuska gazeta nie potrafi uczyć się na błędach i już planuje umieszczenie kolejnych karykatur Mahometa w nadchodzącym wydaniu „Charlie Hebdo”.
Odwaga to czy już zwyczajna głupota?

Anna Woźniak

Comments

comments

Dodaj komentarz