Zimny, majowy poranek… Otulona w ciepłą kołdrę z trudem przygotowuje się psychicznie na okropny dźwięk budzika. Nadchodzi ten drastyczny moment. Z rozpaczą podnoszę się, włączam radio i jak co rano przygotowuje się do szkoły.
(…) Kontem oka zerkam na zegarek i okazuje się, że już strasznie późno! W pośpiechu dopijam kawę i odbywam sprint na przystanek. W autobusie jak zwykle tłum zaspanych jeszcze ludzi. Z nadzieją szukam wolnego miejsca. A może jakiś przystojny gentelman ustąpi mi miejsca? Przykra rzeczywistość niszczy moje marzenia i uświadamiam sobie, że tak naprawdę takich mężczyzn jest już niewielu i żaden z nich nie jedzie akurat w tym autobusie.
W pewien nieokreślony sposób znajduje się na miejscu. Pełna optymizmu przechodzę przez próg szkoły. Powoli zdobywam wysokie schody prowadzące do wnętrza „świątyni wiedzy” (swoją drogą czy one nie stają się z dnia na dzień wyższe?!). Przemierzając korytarz widzę zmęczone młodym jeszcze życiem twarze licealistów, zakochane pary oraz grupy dziewczyn i chłopców dowiadujących się o prace domowe i najnowsze szkolne plotki. Nagle słychać głośny dźwięk dzwonka – sygnał pierwszej konfrontacji między uczniami,
a nauczycielem. Zajmujemy miejsca. Po raz kolejny jak prawie co dzień wysłuchujemy, że się nie uczymy i że w końcu nie damy sobie rady w życiu… Pewnie i tak uda się tylko tym najsprytniejszym, a reszta pozostanie bezrobotnymi po studiach. Wbrew poglądom niektórych osób bierzemy to do siebie i postanawiamy coś z tym zrobić (jednak nie zawsze nam to wychodzi mimo najszczerszych starań). Moje rozmyślania przerywa zdanie:
„(…)Do odpowiedzi poproszę numer…”. W klasie zapada cisza. Widzę zdenerwowanie na twarzach innych. Nikt nie che być przecież zapytany. Ktoś jednak musi…
Niczym w rosyjskiej ruletce, każdy się boi że wypadnie właśnie na niego. I nagle zza biurka słyszymy: „Macie jeszcze pięć minut. Musze uzupełnić dziennik.” Uff… Moment odstrzału zostaje odłożony. Zaczyna się nerwowe kartkowanie zeszytów. No to w takim razie numer 11. Nie ma! 15 – zwolniony! 17- ale ja zgłaszałem nieprzygotowanie. „Tak?? No to wszyscy wyjmujemy karteczki!” W tym momencie śmierć pojawia się w oczach, a w głowach widnieje kompletna pustka. Eh… Wyjmę chociaż kartkę i napiszę pytania. Ooo! Na niektóre nawet znam odpowiedz. Oświeciło mnie! Zapisuje i oddaje moje wypociny.
Przerwa … Moment w czasie pobytu w szkole, który każdy uczeń lubi najbardziej.
Można się trochę rozluźnić i ponarzekać na to nasze uczniowskie życie. Od czasu do czasu wydarzy się nawet coś ciekawego, ale jak tu myśleć o rozrywkach. Większość osób przytłoczona jest wizją całego tygodnia nauki.
W wyjątkowo szybki sposób mija dzień w szkole… Obrzucona tonami pracy domowej i nauki na następny dzień chcę opuścić szkołę, ale kolejka w szatni jest na tyle duża, że będę zmuszona spędzić w niej jeszcze około 15 minut. Zwycięstwo! Aż chciałoby się zaśpiewać „We are the champions…” kiedy mam już swoją kurtkę i buty. Ubieram się
i wychodzę. Stawiając kroki na ulicy zauważam znajomą twarz… Nie ma to jak spotkać życzliwą osobę. Odprowadza mnie na przystanek, by po raz kolejny znaleźć się
w zatłoczonym środku transportu jakim jest autobus. Z radością w końcu znajduje się w domu i odgrzewam sobie obiad. Na zegarze widnieje godzina 17. Mam zamiar zaraz zabrać się do pracy, by mieć wszystko z głowy i mieć trochę wolnego czasu. W między czasie mam do zrobienia jeszcze wiele innych rzeczy i tak jak się spodziewałam zabrakło mi kilku godzin, by móc wszystko ogarnąć. Jestem padnięta. Marzę tylko o kąpieli, by w końcu położyć się spać
i choć na chwilę zapomnieć o całym bożym świecie…