Śmiało możemy powiedzieć, że wakacje rozpoczęły się na dobre. Większość uczniów już dawno zapomniała o szkole. Jednak letnia przerwa nie jest okresem odpoczynku dla wszystkich. Jak donoszą gazety, w Ministerstwie Edukacji Narodowej praca wre! Urzędnicy pracują nad reformą szkolnictwa, która ma niedługo wejść w życie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie główne założenie przebudowy polskich szkół. Otóż ministerstwo planuje wprowadzić od pierwszej klasy szkoły podstawowej obowiązek nauki języka nowożytnego. A to oznacza, że język angielski nie będzie językiem obowiązkowym. Wiem, trudno w to uwierzyć. W końcu dziś angielski jest przepustką do swobodnego poruszania się po świecie. Gdyby to był początek kwietnia, mógłbym być spokojny. Pomyślałbym sobie – taki żarcik primaaprilisowy. Jednak plany MEN-u potwierdza sama pani minister Katarzyna Hall.
Z jednej strony szkoły powinny się cieszyć. Dostają kolejną porcję swobody. Zaś z drugiej strony martwić powinniśmy się my, Polacy, bo przecież niewykształcone społeczeństwo nie przynosi zbyt wiele dobrego dla kraju. A Polacy nieznający języka angielskiego to właśnie poniekąd niewykształcone społeczeństwo.
Jak widać, MEN chce iść na łatwiznę. Na brak wykwalifikowanej kadry do nauczania języka angielskiego odpowiada zniesieniem obowiązku nauki tegoż języka. Rzeczywiście, tak najprościej rozwiązuje się problemy, idąc po linii najmniejszego oporu. Tyle tylko, że już za kilka lat te ministerialne wybryki mogą się odbić nam czkawką. Jak tak dalej pójdzie, to światowe rynki podbijać będą nie Polacy, a Rosjanie, Ukraińcy a nawet Chińczycy! Teraz możemy mieć jedynie nadzieje, że ogłoszony przez MEN pomysł zniesienia obowiązku nauki angielskiego był spowodowany wakacyjnym przepracowaniem. W końcu skwar za oknem nie sprzyja myśleniu. A już na pewno nie pomaga w tworzeniu ciekawych pomysłów …