KACZYŃSCY – JAK MAMA I TATA – Robert Perendyk

A jednak! Okazało się, że nasz prezydent potrafi być jednak człowiekiem. Mało tego – przykładnym i kochającym mężem, pozbawionym wszelkiej politycznej nienawiści i wrogości. Chcąc nie chcąc, właśnie taki obraz Lecha Kaczyńskiego mieliśmy okazję obserwować, praktycznie przez jego cały, dwu i pół letni okres urzędowania na stanowisku prezydenta RP. Buńczuczność, frustracja, brak poczucia humoru – te cechy, mimowolnie udało mi się uchwycić i szczególnie zapamiętać. Zaraz, zaraz, przecież ktoś mógłby rzec: ,, Prezydent musi być poważny i dostojny. Jemu nie wypada być rozrywkową marionetką.” Oczywiście – racja, lecz nie wymagam od prezydenta Kaczyńskiego tułania się po talkshow’ach, śpiewania i tańczenia, ale zwykłego uśmiechu, który na jego twarzy gości tak często jak polska reprezentacja w piłce nożnej na mistrzostwach Europy. No ale w końcu stało się! Alleluja bracia, siostry! Lech Kaczyński ukazał swą człowieczą twarz w tak zwykłym i na pozór prozaicznym geście, jakim jest zaproszenie swej własnej żony na kolację. Szczęśliwe małżeństwo świętowało w jednej z warszawskich knajp trzydziestą rocznicę ślubu. Były śmiechy, były prezenty, były smakowite potrawy. Skąd my to znamy? Ano stąd, że nasi rodzice robią dokładnie tak samo. I właśnie ta świadomość, że prezydent Kaczyński zaprosił swoją żonę do restauracji dokładnie tak jak zrobił to mój tata, tata Maćka i Oli, oraz nawet tata Grześka, którego to ostatnio widziano z niezłą blondynką, sprawia, że czujemy się trochę niezręcznie, lecz zarazem swojsko i przyjemnie. Jeden uśmiech i jeden miły gest wpłynął lepiej na wizerunek naszego prezydenta niż sto wygranych debat i stek wyzwisk z mównicy. Jedno co mnie uraziło, to inwigilacja mediów w tą bardzo miłą uroczystość. W gazetach mogliśmy nawet przeczytać, co zamówił prezydent wraz z żoną, co Maria Kaczyńska kupiła swojemu mężu i vice versa. Takie tematy to tylko i wyłącznie ich sprawa, i nikogo nie powinno to zbytnio obchodzić. Nagonka na prezydenta trwa, lecz widać, że przestał on reagować na nią w sposób wojowniczy i uczy się powoli bycia nie tylko prezydentem, ale przede wszystkim człowiekiem. Czy to prawda czy tylko pozory, nie mnie to już osądzać. Jedno jest pewne – na tej oschłej i mało żyznej glebie jakim było jestestwo prezydenta wyrósł tulipan – Maria Kaczyńska.

Miejmy nadzieję, że tych kwiatów, przybędzie i będziemy mogli z czystym sumieniem mówić o Lechu Kaczyńskim nie jako prezydencie, lecz naszym, swojskim ziomie.

 

 

Robert Perendyk

Comments

comments

Dodaj komentarz