Na temat Euro 2012 powiedziano i napisano już chyba wszystko. Media podawały nawet dokładny termin, kiedy owe Euro mają nam zabrać. Zresztą większość z nas przyzwyczaiła się już do tego i informacja o planowanym odebraniu Polsce praw do organizacji Euro 2012 na nikim już większego wrażenia nie robi. Można by nawet pokusić się o złożenie podziękowań dla mediów za to, że tak skrupulatnie przygotowują polskie społeczeństwo na wszelki wypadek. Stare porzekadło mówi „ Póty dzban wodę nosi, póki się ucho”. Czy Polska straci swoje ucho ? Miejmy nadzieję, że polscy politycy wspólnymi siłami ustrzegą nas przed tym. Gorzej, jeżeli „eurowe ucho” nie wytrzyma obciążenia i opuści „polsko-eurową” głowę ! Zapewne wtedy ból będzie dla wielu niesamowity. I to nie tylko dla kibiców, którzy będą gotowi – zgodnie z zasadą „oko za oko, ząb za ząb” – usunąć sprawcy zamieszania ucho. Wówczas starożytną zasadę można by rozszerzyć słowami „… a ucho za Euro”. W Polsce mamy sporą grupę osób deklarujących się jako gorliwy patrioci. Oni także będą mieli powody do zmartwień. Odebranie Polsce praw do organizacji Euro 2012 będzie kolosalnym blamażem na świecie. Z pewnością nie wszyscy zgodziliby się z tym stwierdzeniem. Zapewne jego przeciwnicy wykrzyknęli by zgodnym chórem, że jest to jedna wielka bzduuura ! Oczywiście nie odbije się to na naszych stosunkach z Zimbabwe czy z Mozambikiem, ale na polskiej pozycji w Europie już tak. Stracimy również w oczach mieszkańców amerykańskiego kontynentu, którzy z litością będą patrzeli na naród nie potrafiący sprostać powierzonemu mu zadaniu.
Jednak mimo wszystko wierzę, iż po europejskim falstarcie uda nam się podnieść, otrząsnąć z szoku i ruszyć do pracy. Polacy są narodem, który robi wszystko na ostatnią chwilę i przeważnie udaje mu się sfinalizować pracę w wyznaczonym terminie. Jestem przekonany, że tym razem będzie tak samo. O ile uda nam się wyczuć tę ostatnią chwilę…