Komisja i jej przekleństwa – Tobiasz Wałkiewicz, LO XIII, Wrocław




 

Pewnego dnia komisja się zebrała. Przesłuchiwać Sobiesiaka chciała. Lecz specjalnie dużo się od niego nie dowiedziała. Jej członkowie za bardzo biedaka przycisnęli i się facet przestraszył, co spowodowało całkowitą amnezję, z rodzaju tych, które występują tylko w towarzystwie kamer. Na kolejne pytania odpowiadał niczym zabawka dla dziecka, która po nakręceniu w kółko powtarza to samo: „nie wiem”, „nie pamiętam”. Rzecz, która powtarzałaby te słowa, raczej nie zrobiłaby furory: która godzina – „nie wiem”, ile ma pan lat – „nie pamiętam”. Nic dziwnego, że nawet komisja po pewnym czasie ustąpiła i dalej przesłuchiwała go za zamkniętymi drzwiami. Co było później? Znamy strzępki informacji, ale co Sobiesiak jeszcze mógł powiedzieć – jeden ch. raczy to wiedzieć (sic!).

Z przesłuchań kolejnych świadków jak na razie wynika, że żadnej afery hazardowej nie było, a ludzie, którzy rzekomo brali w tym udział są niewinni. Czy komisja naprawdę uważa, że pewnego pięknego dnia, któryś z przesłuchiwanych będzie na tyle głupi, że przyzna się do winy? Chyba jednak tak. Może dlatego jej prace przedłużono do końca kwietnia… Obawiam się, że i tak się nie wyrobią. Stosując obecną taktykę daleko nie zajdą. A gdyby tak zrobić komisję na zasadzie „Tomasz Lis na żywo”? Ona stawia pytanie, a odpowiednio dobrani przesłuchiwani atakowaliby się, z pianą na ustach. Gdyby tak to wyglądało, to może dzisiaj już nie byłoby tej całej komisji, wszyscy przesłuchiwani siedzieliby w więzieniu (nie koniecznie za coś związanego z aferą hazardową), a Mariusz Kamiński zostałby nowym premierem (przynajmniej do czasu, aż rozpocznie kampanię prezydencką).

 

Tobiasz Wałkiewicz, LO XIII, Wrocław

Comments

comments

Dodaj komentarz