Kto myśli, że na linii Tusk-Kaczyński Lech nadal wrze, niech się wstydzi. Pan premier z panem prezydentem dogadują się bardzo dobrze, ba, nawet lepiej niż ich sami współpracownicy. Najlepiej o tym świadczy środowe spotkanie.
Już wiemy, że „ustalono jedną bardzo ważną rzecz”. Otóż, nasi przywódcy zrobią wszystko, żeby ich współpraca układała się dobrze. Ot, wielkie nieba. Spodziewaliśmy się może jakichś wybuchowych deklaracji, zatargów, niesnasek, twardych negocjacji, a tu nagle wyciągnięto ręce do zgody! I o wojnie nie ma mowy. Ale o wycofaniu wojsk również… Wciąż pozostają różnice zdań. Premier chce zakończenia działań zbrojnych w Iraku do końca 2008 roku, prezydent krzywi się. Premier dystansuje się do tarczy antyrakietowej, prezydent wciąż nalega. Udało się jednak ustalić jasno i rzeczowo, kto ma jakie kompetencje, żeby sobie nawzajem nie wchodzić w drogę. I co zrobić, żeby w tę drogę nie wchodził również Annie Fotydze Radosław Sikorski i na odwrót. Znaleziono wspólny język w sprawie stosunków polsko-ukraińskich. W tej kulturalnej atmosferze tak naprawdę przegadano półtorej godziny o wszystkim i o niczym. Bo przecież ustalenie, że współpraca będzie układała się dobrze, jest żadnym ustaleniem. To chyba też dość jasne, jaki jest w demokratycznym kraju podział praw i obowiązków, jeśli chodzi o władzę. Jeżeli przed tym spotkaniem takie kwestie nie były oczywiste dla obu stron, to zdaje się, że wcielenie w życie szlachetnych zamiarów może nie być wcale takie proste. Miejmy jednak nadzieję, że spór między rządem a prezydentem zakończy się tak, jak spór między Mickiewiczem a Słowackim. Bo przecież nie dotyczy on osobistych antagonizmów polityków, ale wielkiego konfliktu ideowego. Przypomnijmy, że po „zawarciu ugody” między wieszczami uknuto spisek. Mickiewicz miał rzekomo obrazić Słowackiego, więc ten odpowiedział mu utworem „Beniowski”, który kończy się takimi oto słowami: „Bądź zdrów! – a tak się żegnają nie wrogi,/ Lecz dwa na słońcach swych przeciwnych –Bogi.”