Ludzka głupota powaliła najwyższą konstrukcję na Ziemi – Jakub Lasota

Wieczór. Ciepły wiosenny czwartek. Ciszę przerywa huk podobny do odgłosu wojskowego myśliwca. Trzask, żałosne stęknięcia stali i w parę sekund ponad pół kilometra żelastwa leży na ziemi.

„Dnia 8 sierpnia, 1991 roku o godzinie 19:10 najcudowniejszy twór polskiej myśli technicznej, wzniesiony rękoma polskich specjalistów przestał istnieć. Powaliła go głupota ludzka, brak odpowiedzialności i szacunku do rzeczy wielkich, nie tylko wymiarami. Brak wyobraźni, przewidywania następstw, jakie pociąga za sobą bezmyślność. (…)”

Tak w swoim dzienniku zapisał inż. Zygmunt Grzelak, kierownik Radiofonicznego Centrum Nadawczego w Konstantynowie k Gąbina po runięciu 646 metrowego masztu radiostacji.

Tragedii tego człowieka nie da się w żaden sposób opisać. „Najcudowniejszy twór polskiej myśli technicznej” był całym jego życiem, jego treścią i radością. Jednakże na pewno ta katastrofa była nie mniejszą stratą dla całej polskiej radiofonii. Przestali słuchać Programu I Polskiego Radia Polacy w kraju i za granicą, którzy sygnał z Polski odbierali bardzo dobrze i bardzo daleko od Warszawy.

Wyżej, mocniej, dalej

W czasach świetności gąbińskiego masztu, zasięg jego nadajników o mocy 2 MW(!) pozwalał regularnie na znakomity odbiór sygnału w co najmniej 97% części kraju, a przy odpowiednich warunkach w porze nocnej Program I PR słyszany był w całej Europie, północnej części Afryki, a czasami na obszarze całego globu. Te dane i niebotyczna wysokość masztu daje prawdziwy obraz sierpniowej katastrofy.

Wystarczyła chwila by obiekt ponad dwukrotnie wyższy od Wieży Eiffla przestał istnieć. W tym przypadku zaniedbano ścisłego przestrzegania projektu organizacji montażu nowych lin odciągowych utrzymujących maszt w pionie. A to wszystko pomijając fakt, iż już od kilku lat maszt wymagał natychmiastowej renowacji. Ale kto wpadłby na pomysł, że coś takiego trzeba regularnie konserwować – wszak to była jedyna budowla o takich gabarytach na świecie. Postawić i tyle – ot, typowa polska natura.

Maszt – nie!

Warto dodać, że dwa nadajniki o mocy po 1 MW każdy, które były wówczas jednostkami o największej mocy jakie wyprodukowano, jak i również wszystkie inne naziemnie urządzenia nadawcze nie zostały uszkodzone. Cała trudność ograniczałaby się „tylko” do odbudowy samego masztu-anteny i urządzeń pomocniczych.

Nasuwa się więc pytanie – dlaczego nigdy nie odbudowano gąbińskiego masztu? Co więcej, państwo przychylnie odnosiło się do odtworzenia tego strategicznego obiektu.

Tym razem to nie koszty rekonstrukcji RCN spowodowały, iż ten cud polskiej myśli technicznej nie został nigdy przywrócony do sprawności. To mieszkańcy Gąbina i okolic zażarcie zaprotestowali, obawiając się szkodliwego dla zdrowia działania fal radiowych (Stowarzyszenie Ochrony Życia Ludzi przy Najwyższym Maszcie Europy). A przecież nikt tego nie udowodnił. Żyjemy w morzu fal, mało kto może sobie wyobrazić, ile ich jest w przestrzeni, wokół nas. Jednak ta grupa osób wystarczyła by skutecznie przeforsować rozporządzenie, które strzałem w tył głowy z bliskiej odległości zamordowało stalowy cud.

 

PS Dodam tylko, że w ramach rekonstrukcji gąbińskiego RCN, w podbydgoskim Solcu Kujawskim, „przecięto” stalowego giganta mazowieckiej krainy na dwa, około 300-metrowe obiekty, które od tej pory stały się masztami najnowocześniejszego centrum nadawczego w Polsce. Ale przecież doskonale wiemy, że liczy się tylko sam Kolos Gąbiński.

 

Jakub Lasota

Comments

comments

Dodaj komentarz