Majdan wrze

Ukraina wrze. Od dwóch miesięcy na ulicach największych ukraińskich miast gromadzą się tłumy chcące zmian w dotychczasowym sposobie rządzenia. Zmian nie tylko prawnych, ale przede wszystkim personalnych.

Początkowo protesty te nie różniły się niczym od protestów w różnych zachodnich krajach. Z każdym dniem natomiast stawały się one coraz brutalniejsze. Sytuacja się zaogniała z minuty na minutę. Codziennie mogliśmy usłyszeć o opozycjonistach pobitych przez milicję oraz o kilkudziesięciu przypadkowo rannych osób.

Niestety z początkiem lutego pojawiły się pierwsze ofiary śmiertelne protestów na Ukrainie. Opozycjoniści próbowali niejednokrotnie rozmawiać z prezydentem Janukowyczem, ale nie przynosiło to żadnych pożądanych skutków. Liczba ofiar rosła i rośnie nadal. Źródła podają liczbę od kilkadziesiąt do nawet ponad sto. Po raz pierwszy od wielu lat tak krwawy konflikt wybuchł tak blisko nas, zaledwie za naszą wschodnią granicą. Słysząc na co dzień liczbę ofiar syryjskiej wojny domowej określaną na 130 tysięcy, te 100 zabitych osób na Ukrainie nie powinno robić na nas wrażenia. A jednak robi. Ukraina to przecież nasz sąsiad, kraj aplikujący do Unii Europejskiej. Jak w takim kraju protesty mogą był tłumione w tak niehumanitarny sposób?

Spokoju nie udaje się utrzymać nie tylko na ulicach, ale również w parlamencie. Podczas obrad 21.02.2014 doszło do bójki między parlamentarzystami. Nie można się im dziwić, emocje podczas takich rozmów sięgają zenitu. Nawet osoby, które powinny być opanowane w każdej sytuacji, mają limit cierpliwości.

Niespodziewanie dla wszystkich około południa dnia 21.02.2014 prezydent ogłosił powrót do konstytucji z 2004 roku, która ograniczy uprawnienia prezydenta, oraz rozpisanie przedterminowych wyborów prezydenckich.

Czy taka decyzja uspokoi Majdan oraz inne centra buntów w większych ukraińskich miastach? Miejmy nadzieję, że Ukraińcom uda się dojść do sensownego konsensusu oraz przybliżyć się do zachodu, uda się uwolnić od rosyjskiej okupacji.

Bartosz Woszczyński, Dzierżoniów

Comments

comments

Dodaj komentarz