1 Maja. Święto Pracy.
Kiedyś ku czci władzy, dzisiaj – przeciw niej. Jeszcze niedawno tłumnie i obowiązkowo, dzisiaj nielicznie i podzieleni. Kiedyś z hasłami całkowitego poparcia dla poczynań rządu, dzisiaj z okrzykami dezaprobaty dla koalicji. Kto nie wyjechał na majówkę, mógł wybierać i dołączyć do jednego z konkurencyjnych pochodów. Zatęsknić za PRL-em lub potępić miniony ustrój.
Ów dzień podzielił również Polaków, chociaż na szczęście w mniejszym stopniu, ze względu na bilans zysków i strat związanych z rocznicą przystąpienia do Unii Europejskiej.
2 Maja. Dzień Flagi.
Kiedyś w ten dzień chowano biało–czerwoną, dzisiaj wzywano do manifestowania patriotyzmu i czczenia symboli narodowych. (Szkoda, że na czele z Pałacem Prezydenckim nie wszyscy opanowali sztukę wieszania flagi).
I znowu, pojęcie patriotyzmu, różnie interpretowane w IV RP, podzieliło miliony rodaków. Nie zawsze ci, którzy mienią się prawdziwymi patriotami, dobrze służą interesom Ojczyzny.
Dodatkowo Dzień Polonii i Polaków za Granicą uświadomił nam, niestety, że co trzeci związany z krajem nad Wisłą od dawna lub bardzo niedawna przebywa poza jego granicami.
3 Maja. Wielkie Narodowe Święto.
Przez lata zabronione, dzisiaj na piedestale. Ustawa zasadnicza zawsze budziła emocje. Łączyła i wzmacniała bądź jak dziś, nierzadko, jest przedmiotem przetargów.
Tamta, historyczna- gloryfikowana, obecna- często niewygodna, bo bywa przeszkodą w utrzymaniu władzy i realizacji partyjnych celów.
Łączy nas jednak, z pewnością, umiłowanie do świętowania. To dobra okazja, by śnić o potędze. Wie o tym doskonale sam prezydent L. Kaczyński i szykuje nam wkrótce jeszcze jedno święto państwowe – 31 sierpnia w rocznicę podpisania Porozumień Gdańskich lub 12 września w rocznicę powołania pierwszego niekomunistycznego rządu.
Niech się święci świętowanie!