Im mniej w telewizji było paraolimpiady, tym głośniej się o niej robiło. Jak zwykle Polacy są mądrzy po szkodzie. Tylko za miesiąc i tak już nikt nie będzie pamiętać o tych wszystkich ludziach, o ich osiągnięciach, łzach radości i bólu, o problemach w codziennym życiu, o niechęci części społeczeństwa. Bo tak jest łatwiej. Łatwiej jest stworzyć wokół siebie pseudo-świat złożony z rzeczy ładnych i nieskomplikowanych. Kłopot w tym, że jest to zakłamywanie rzeczywistości, fałsz na fałszu. Taki byt nie istnieje i nigdy nie będzie. Zamiast więc odrzucać to, co dla nas niewygodne, „bo kłuje w oczy”, na te oczy przejrzyjmy.
Janusz Korwin-Mikke chce, by w telewizji pokazywać ładnych, mądrych, zdrowych, uczciwych. Ideały. No to ma problem, bo ideały nie istnieją. Ale może idźmy dalej. Pokazujmy tylko brunetów. I najlepiej przed trzydziestym rokiem życia. I żeby mieli jeszcze poczucie humoru. Bo ja chcę. Bo uważam, że tak powinno być i już.
Co za szczęście, że żyjemy w tej tak znienawidzonej przez pana Korwin-Mikke demokracji. Przynajmniej jednostka nie może dyktować nam co dobre i złe, piękne i ładne, mądre i głupie. Owszem, są jakieś zasady, jakieś ogólnie przyjęte normy, ale każdy może mieć odmienne zdanie. I nikt mu tego nie zabroni. I nie powie: „Po co się tu pchasz? Nie pasujesz do nas, nie masz nogi/ręki. Idź grać w szachy.” Mamy wolność wyboru i na szczęście możemy robić to co chcemy, a nie to, co inni uważają, że powinniśmy.
Paraolimpijczycy? Chyba żartujecie! To OLIMPIJCZYCY, którzy zasługują na taki sam szacunek, podziw i traktowanie jak inni sportowcy. A może nawet i większy, bo musieli pokonać o wiele więcej przeciwności losu niż ich pełnosprawni koledzy i koleżanki. Że na paraolimpiadzie wygrywają przeliczniki, a nie ludzie? Kłamstwo. Zawsze wygrają ci drudzy, nie ważne, czy zdobywają medale, czy klasyfikują się na końcu tabeli. Dla nich zwycięstwem jest start w zawodach, obecność na Igrzyskach, możliwość poczucia się normalnym człowiekiem, a nie istotą drugiej kategorii.
Nie ma gorszych i lepszych, są tylko ludzie i często zbyt mało dobrej woli, by to zrozumieć.