Nowe rozdanie ? – Michał Barcik




 

 

Przyjazd prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa do Polski był wydarzeniem nie tylko szeroko komentowanym, ale również budzącą sporą dozę emocji. Świat mediów i polityki przez parę dni żył pierwszą od siedmiu lat oficjalną wizytą głowy państwa naszego wschodniego sąsiada. Jednak dopiero teraz, gdy wydarzenia te są już za nami, można podjąć merytoryczną dyskusję nad ich sensem i tym, co ewentualnie mogą one nam przynieść w przyszłości.

 

Nasuwa się jednak pytanie na ile przyjazd Miedwiediewa do Polski miał realne, a na ile jedynie symboliczne znaczenie. Czy będzie on skutkował współpracą pomiędzy naszymi krajami w takich ważnych sprawach jak gospodarka, czy wyjaśnienie okoliczności katastrofy smoleńskiej ? A może była to jedynie kurtuazyjna wymiana grzeczności i wzajemnych zapewnień o chęci współdziałania? Którykolwiek z tych wariantów miałby okazać się prawdziwy, to widać było, że przywódcy obu państw nie szczędzili sobie życzliwości, a spotkania odbywały się w przyjacielskiej wręcz atmosferze. Oficjele nie szczędzili sobie grzeczności, a prezydent Bronisław Komorowski mówił o „nowym rozdziale w stosunkach polsko-rosyjskich”. Nawet jeżeli za tymi pięknymi słowami nie stały żadne konkrety, to cieszyć powinniśmy się z charakteru rozmów, pełnych szacunku i wzajemnego zrozumienia. Być może szanse na zażeganie trwających od dawna konfliktów i ostateczne wyjaśnienie nieporozumień jest w zasięgu ręki ?

 

Niestety to tylko jeden z możliwych poglądów na to, co się wydarzyło. Dodajmy również, że bardzo optymistyczny. Ciekawe spojrzenie na całą sprawę możemy uzyskać, jeżeli na wizytę prezydenta Rosji spojrzymy przez pryzmat zamieszania, jakie w ostatnich dniach wywołała strona WikiLeaks. Odarta z eleganckiej otoczki dyplomacja okazała się być niczym innym, jak wyrachowaną i bezwzględną grą toczoną na szczytach władzy. Czy to oznacza, że wizyta Dmitrija Miedwiediewa była jedynie częścią cynicznego planu obliczonego na wykorzystanie Polski dla celów Federacji Rosyjskiej ? Z takiego założenia wyszli co bardziej radykalni politycy Prawa i Sprawiedliwości, porównując ostatnie wydarzenia do wizyt przywódców III Rzeszy, jakie składali oni w II RP tuż przed rozpoczęciem II wojny światowej. Nie powinniśmy jednak popadać w aż takie skrajności, bo obecnie sytuacja międzynarodowa jest zgoła inna.

Wiadomo, że rosyjskim przywódcom zależy przede wszystkim na dobru własnego państwa i to nie powinno nikogo dziwić. Polska powinna zacząć w relacjach z naszym wschodnim sąsiadem większą wagę do tego co „teraz”, czyli gospodarki i możliwości współpracy na polu naukowym, społecznym, czy kulturalnym. Jeżeli jednak w dalszym ciągu prym będzie wiodła polityka historyczna, to nie wróży to najlepiej naszym wzajemnym stosunkom. Musimy pamiętać, że złe relacje na linii Warszawa-Moskwa odbiją się mocno przede wszystkim na stanie naszego państwa. Rosja zajmuje tutaj bardziej uprzywilejowaną pozycję chociażby ze wzglądu na to, że zapewnia nam dostawy gazu ziemnego i ropy naftowej.

 

Rosja wykazuje ostatnio sporo chęci do współpracy z Unią Europejską i państwami zachodnimi. Zaproponowana strefa wolnego handlu od „Lizbony do Moskwy” byłaby świetnym rozwiązaniem, dzięki któremu gospodarki krajów Starego Kontynentu miałby szansę choć trochę nadrobić straty do USA, czy Chin. Polska może w tym procesie „zbliżania” się do Unii odegrać znaczącą rolę jako państwo stanowiące jej wschodnią granicę. Będzie to szansa nie tylko do poprawy stosunków z Rosją, ale również okazja do wyrobienia sobie silniejszej pozycji w regionie i całej Europie.

 

Myślę, że pomimo faktu, iż wizyta prezydenta Miedwiediewa miała raczej symboliczny charakter, niż realne znaczenie, to istnieje nadzieja na unormowanie relacji z Rosją, którego tak bardzo potrzebujemy. Zapewnimy sobie tym samym bezpieczeństwo polityczne i gospodarcze. Trzeba być jednak czujnym i nie wierzyć ślepo we wszystkie zapewnienia. Pora zadbać o swoje i postawić na nową jakość stosunków polsko-rosyjskich. Opartych na konkretach i realnej współpracy, a nie ciągłym spieraniu się o przeszłość.

 

 

 

  

Michał Barcik

Comments

comments

Dodaj komentarz