Osiołkowi w żłoby dano

W połowie czerwca wielokrotni laureaci śląskich konkursów przedmiotowych dowiedzieli się o przygotowanym dla nich tzw. Śniadaniu Mistrzów’. Organizowanie takiej imprezy jest w naszym województwie niemal tradycją, ale…

Ale w tym roku ,,Śniadanie Mistrzów’’ było dosłownie na ostatnią chwilę, bo 28 czerwca, czyli w dniu zakończenia roku szkolnego! Ponieważ ta uroczystość rozpoczynała się o godzinie 9, a oficjalne zakończenie roku w moim gimnazjum o 8, musiałam wybierać: czy iść na spotkanie z kuratorem i wojewodą, czy też zostać w mojej szkole? Podobne dylematy przeżywało wielu uczniów z innych szkół.

Na szczęście, zarówno dyrektor gimnazjum, jak i nasz wójt przesunęli godzinę uroczystości tak, żebym mogła być i w szkole, i w Katowicach. A ilu laureatów, zwłaszcza z trzecich klas, musiało wybierać: pojechać do Katowic i nie pożegnać się ze szkołą czy zostać na szkolnej akademii i zrezygnować z tak prestiżowej uroczystości? Dla kuratora i wojewody oczywiste było, że olimpijczycy pojawią się na ich spotkaniu. Co innego my, uczniowie. Przecież to ostatni dzień w naszej szkole, po raz ostatni widzimy swoich nauczycieli, kolegów i koleżanki.

Większość osób wybrała ,,Śniadanie Mistrzów’’. Szczęśliwie, nie musieli tego żałować. Różnica pomiędzy bieżącym rokiem a ubiegłym była kolosalna. W tym roku organizatorzy postarali się o dobrą lokalizację (sala Sejmu Śląskiego w urzędzie wojewódzkim), wspaniałe prezenty (czytniki e- booków) i ,,Śniadanie Mistrzów’’ było prawdziwym śniadaniem. Rok temu uroczystość zorganizowano na świeżym powietrzu, zaproszono bardzo dużo osób, a akurat lało jak z cebra, śniadanie było symboliczne, z kolei nagrodą był jedynie bilet do wesołego miasteczka. Tegorocznej uroczystości nie mam więc nic do zarzucenia ani kuratorowi, ani wojewodzie. Tylko czy nie można było zrobić tego wcześniej? Przecież o tym, ilu jest wielokrotnych laureatów, kurator wiedział już 3 miesiące temu. Przez ten czas było tyle dobrych terminów!

Maja Kabus

Comments

comments

Dodaj komentarz