Kolejne tygodnie politycznej sielanki serwowanej przez Donalda Tuska za nami. Jego utopijna wizja nowej Polski zdaje się, nie przypadła do gustu wszystkim obywatelom. Wszak premier deklarował płomiennie, że będzie głową rządu wszystkich Polaków. Sondaże jednak pokazują co innego. Otóż Polacy wcale nie czują się dobrze z premierem i jego rządem.
Może wpłynął na to fakt młodzieńczych ekscesów, związanych z paleniem popularnej trawki. A może sztuczny uśmiech, który nie schodzi z twarzy Donalda Tuska (bo przecież nie da się kochać wszystkich). Na nic się zdało przyjazne orędzie w otoczeniu kojącej zieleni (że niby miała odwrócić uwagę na to, co mówi premier?). Najnowsze sondaże bezlitośnie donoszą, że co drugi Polak nie jest zadowolony ze swojego premiera.
I słusznie, wcale się nie dziwię. Zbliża się pół roku koalicji PO-PSL, a premier dopiero teraz myśli, jak przyspieszyć krajową i zagraniczną polityką (rychło w czas). Do tej pory udało mi się, prowadząc politykę miłości, realizować oczywiste koncepcje polityczne, a nie wyszukane postulaty, które serwował przed wyborami. Spada również poparcie dla samej Platformy Obywatelskiej, która straciła w ostatnim tygodniu kilka punktów. Rośnie za to w siłę Prawo i Sprawiedliwość. W sumie ten fakt nie dziwi.
Partia Jego Wspaniałości Jarosława Kaczyńskiego prowadzi stałą politykę, której celem jest ponowne zdobycie władzy. Nie ma w niej miejsca na śmiech, kokieterię i wzajemną adoracją. Jest zaciekła gra polityczna – przekonał się o tym sam Ludwik Dorn.
Jeden z dzienników donosi, że Dorn opuścił (wyleciał?), ponieważ nie godził się na podsłuchy dziennikarzy i polityków, które pomimo bezprawności, zostały zaakceptowane przez ministra Ziobrę.
Nie chciał posłuchać, co u nich się dzieje, to teraz ma – siedzi w ostatniej ławie sejmowej, tam już w ogóle nic nie słychać, nawet posłów.