3 marca opinią publiczną wstrząsnęła wiadomość o tragedii kolejowej w pobliżu Szczekocin. Na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa – zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy Wschodniej i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa Wsch. – Kraków Główny. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka poruszał się pociąg Przemyśl-Warszawa. Ratownicy wydobyli ze zmiażdżonych wagonów 16 ciał, rannych jest prawie 60 osób.
Machinalnie nasuwa się pytanie, kto odpowiedzialny jest za tak wielką katastrofę?
Najbardziej prawdopodobną hipotezą dotyczącą przyczyny wypadku, jest fakt iż oba pociągu znalazły się na tym samym torze na skutek prowadzonych na tym odcinku linii kolejowej prac o charakterze modernizacyjnym. Jak doszło do katastrofy dowiemy się, dopiero po ukończeniu śledztwa, które prowadzi Prokuratura Okręgowa w Częstochowie.
Czyżby wina była po stronie doświadczonych dyżurnych ruchu? Prokuratura przyznała, że byli oni trzeźwi. Niestety na skutek cięć wydatków w PKP sytuacja dyżurnych jest coraz gorsza. Nie tylko odpowiadają oni za kierowanie ruchem, ale także sprzedają bilety, czy zapowiadają odjazdy pociągów. Jakby tego było mało, system sterowania ruchem pociągów przetrwał bez większych ingerencji sto lat. Jedyna zmianą było zastąpienie urządzeń mechanicznych elektronicznymi. Tego typu systemy straszą archaizmem przy ich europejskich odpowiednikach.
Czy osoba, mająca tyle pobocznych zajęć i pracująca na takim sprzęcie, jest w stanie pilnować bezpieczeństwa na torach?
Torach, które często nie były remontowane od lat siedemdziesiątych dwudziestego wieku. Nie bez znaczenia jest również stan techniczny taboru, który po nich jeździ. Skandaliczny jest fakt, iż w ciągu 20 ostatnich lat kupiono znikomą liczbę nowych lokomotyw, gdy w tym samym czasie we Włoszech wyjechało na tory pół tysiąca nowych maszyn, a u naszych zachodnich sąsiadów, aż tysiąc! Co więcej zdarza się, że lokomotywy używane przez przewoźników, nie są zaprojektowane do transportu ludzi. Jeden z feralnych pociągów ciągnęła lokomotywa ET 22, przeznaczona do ciągnięcia długich składów z węglem. Podczas katastrofy zadziałała jak taran, niszcząc wagony drugiego pociągu. Czy gdyby użyto zwykłej pasażerskiej lokomotywy, starty byłyby mniejsze?
Czy tak wygląda kolej, w cywilizowanym państwie należącym do Unii Europejskiej?
Do tej pory żadna z frakcji politycznych nie chciała zmierzyć się z problem kolei. Teraz rząd będzie musiał czy tego chce, czy nie stanąć oko w oko z narastającymi od wielu lat kłopotami kolejnictwa. Paradoksalnie katastrofa w pobliżu Szczekocin może pomóc samej kolei wyjść z biedy i zapomnienia