Piszę o niedosycie, jaki odczuwam w związku z prezydenturą Lecha Kaczyńskiego. Polsce Lech
Kaczyński przynosi wstyd. Wygląda bowiem na to, że nie tylko nie korzysta on z pomocy
doradców ds. wizerunku, ale wyjątkowo ich unika. Przecież musiał zdawać sobie sprawę,
wybierając się na stanowisko, które, nie ukrywajmy, wymaga obycia, otwartości, uśmiechu,
tego „czegoś” co ludzi przyciąga, ale przede wszystkim odpowiedniej prezencji i …dyskusji!
Kiedy tylko widzę (a właściwie słyszę) jego przemówienia w telewizji, zadaję sobie pytanie:
gdzie Pan był, Panie Prezydencie, kiedy w szkole uczyli czytać i mówić w y r a ź n i e?
Jaki przykład daje Pan swoim zachowaniem ? (Nie przypominam już o słynnej nieprzyjemnej
wypowiedzi do pewnego pana na warszawskiej Pradze, choć po ostatnim zachowaniu prezydenta
Francji ten czyn już nie powinien nikogo dziwić, wręcz nie mamy już powodów do dumy z naszego
„wyjątkowo” uprzejmego prezydenta- skończyło się! Nie tylko więc polscy politycy nie grzeszą
kulturą). To, co wydobywa się z ust naszej głowy państwa, jest masą zbitych słów,
wymawianych bardzo niewyraźnie, sądzę wręcz, że u logopedów mowa głowy państwa wywołuje
niemiły dreszcz zniesmaczenia. Wygląda na to, że nasz prezydent niekoniecznie ma chęć
przybliżyć swoją osobę rodakom. Tworzy barierę, nie tylko językową, ale również niewerbalną.
Wiecznie podejrzliwy, o dość nieprzyjemnej mimice, próbujący się jakby schować za swoimi
doradcami. I tak rzeczywiście jest. Prezydent bunkruje się w Belwederze, nikt nie wie, co
planuje, czy przemówi, czy się zgodzi, czy zatwierdzi, czy zaprzeczy. Za to jego doradcy
(np. wszechobecny Michał Kamiński) i brat Jarosław ciągle wypowiadają się w imieniu
prezydenta, tłumaczą, że to, czy tamto nie należy do jego obowiązków. Po co Pan to zrobił?
Po co było na siłę, agresywnie walczyć o prezydenturę, kiedy nie umie się sprostać
najbardziej podstawowym wymaganiom, tj. stworzeniu wizerunku przyjaznego, ale budzącego
respekt i podziw (a nie drwinę i pogardę). Przykre jest to, że eksprezydent Kwaśniewski,
który przez lata swojej obecności na tym najwyższym w kraju stanowisku prezentował klasę i
obycie w świecie, znający zasady savoir-vivre’u, którego żona również była (i jest) ikoną
stylu, został zastąpiony przez gburowatego i niesympatycznego pana. Ale najśmieszniejsze w
tym wszystkim jest to, że nie ma osób (wśród otaczającej mnie młodzieży), które przyznałyby
się do tego, że głosowały lub popierają i doceniają, Lecha Kaczyńskiego. Skąd więc ten wysoki
wynik na wyborach? A może teraz wszyscy się wstydzą swojego wyboru ?Panie Prezydencie!
Do końca kadencji ma Pan jeszcze wystarczająco dużo czasu, aby ten swój wizerunek poprawić.
A jeżeli to się Panu nie uda, proszę nie popełniać więcej takiego błędu i nie walczyć o
stanowisko o zbyt wysokich dla Pana wymaganiach.
P.S. Ma Pan plus za pomoc kotom i schronisku dla zwierząt w Warszawie. Szkoda jedynie, że
tylko tyle zdołał Pan zrobić.
Martyna Wojtania