POŻYJEMY – ZOBACZYMY – Adam Kamiński




 

 

14 lipca 2009 szefem europarlamentu został Polak – Jerzy Buzek. We wszystkich mediach wybuchła fala euforii. Telewizyjne stacje, gazety i inne środki masowego przekazu prześcigały się w wymyślaniu coraz to nowych pochwalnych peanów na cześć naszego byłego premiera. Będąc tego biernym obserwatorem, również popadłem w pewien rodzaj zachwytu i przez moment poczułem nawet dumę. Jednak ten stan, wywołany głównie przez bodźce zewnętrzne, szybko minął. Zacząłem się zastanawiać czy rzeczywiście to wyróżnienie może w jakiś sposób zmienić na lepsze naszą sytuację na polu polityki międzynarodowej. Każdy, kto choć trochę interesuje się polityką, wie, że funkcja szefa europarlamentu jest bardziej symboliczna aniżeli polityczna. Na dodatek już na pierwszej konferencji Buzek apelował do naszego prezydenta o podpisanie traktatu lizbońskiego. Czyżby to była cena, jaką musiał zapłacić za te 555 głosów poparcia? Skoro ta funkcja jest tak ważna, niech J. Buzek nie zajmuje się podupadającym już projektem nowej konstytucji UE, a zwróci uwagę na sprawy priorytetowe, np. problem gazociągu  bałtyckiego.

Być może odnieśliśmy symboliczny sukces. Jednakże nie popadajmy w euforię. Media, które jakiś czas temu tak ostro (zresztą słusznie) krytykowały reformy Buzka (te z dawnych lat), nagle zmieniają o nim zdanie. Całkowicie w niepamięć poszły jego nieudolne reformy oświaty czy służby zdrowia. Jeszcze dziwniejsze jest to, że wciągnięcie byłego premiera na owe stanowisko unijne z góry uznane zostało za coś wspaniałego, chociaż poza uśmiechami i licznymi gratulacjami Polska nie otrzymała na razie nic! Moim zdaniem na ocenę byłego pana premiera należy poczekać. Dopiero po skończeniu kadencji będzie można stwierdzić czy owe stanowisko przyniosło jakieś efekty, czy był to nieznaczący nic epizod w UE. Pożyjemy – zobaczymy, a teraz poczekajmy na kolejne kroki Jerzego Buzka jako szefa europarlamentu.

 

Adam Kamiński

Comments

comments

Dodaj komentarz