Prawie jak w Ameryce – Mikołaj Wojcieszek, uczeń Publicznego Gimnazjum Nr 22 w Radomiu




 

Z czym kojarzy nam się USA? Kowboje, Statua Wolności no i prawybory. Z dumą możemy stwierdzić, że my również mamy swoje prawybory. Jakie są, każdy widzi. Małe i duże jednocześnie. Małe jak na rynek światowy. Czymże jest bowiem 40 000 członków PO, przy kilkunastu milionach głosujących obywateli amerykańskich? Co ciekawe, w kolebce prawyborów oddano głos zwykłym ludziom. Z drugiej jednak strony, taki system wybierania kandydata, mimo że jest w naszym rodzimym światku politycznym ledwie raczkujący, to zawładnął całą strefą mediów w ciągu kilkunastu ostatnich dni, więc na nasze polityczne poletko jest to sprawa bez precedensu. Prawybory? Można by pomyśleć demokracja, wybieranie od partyjnych dołów.  Równie dobrze ta forma wybierania kandydata mogłaby się nam kojarzyć z wielkim, okrytym białym prześcieradłem, przekrętem. Pod pelerynką przejrzystości i demokracji w najczystszej postaci, umieszczono dwóch polityków, jednego związanego z partią prawie od zawsze, drugiego, który jeszcze niedawno był ministrem
w rządzie pisowskiej konkurencji. Co do wyboru, nie ma raczej wątpliwości. W końcu to działacze, a nie obywatele głosują. Wybiorą tego, do kogo mają pewność, zaufanie, kierując się jednocześnie przysłowiem: „ kto raz zdradził, zdradzi ponownie”. W takiej sytuacji minister Sikorski nie ma szans.

Prawybory made in USA i nasze rodzime na pewno mają jedną wspólną cechę – zaciętość. Tu nikt nie zważa na olimpijskie motto: Najważniejszą rzeczą (…) nie jest zwyciężyć, ale wziąć udział…” Tu jest tylko jeden tron chwały, jeden medal i jeden zwycięzca.

Polskie prawybory są prawie jak amerykańskie. Tylko, że prawie robi wielką różnicę. 

.

Mikołaj Wojcieszek, uczeń Publicznego Gimnazjum Nr 22 w Radomiu

Comments

comments

Dodaj komentarz