Przeciąć węzeł goryjski! – Filip Modliński, lat 18

            Wstępne wyniki wyborów parlamentarnych przyjąłem z wielka radością. Co prawda spodziewałem się zwycięstwa PO, ale różnica 13 punktów procentowych wprawiła mnie w osłupienie. Frekwencja, choć daleka od europejskich standardów, jak na Polskie warunki była zadowalająca. Polityka braci Kaczyńskich, która dla wielu była nie do przyjęcia, spowodowała, że wyborcy liczniej niż dwa lata temu stawili się przy urnach. Polacy powiedzieli Kaczyńskim: „dziękujemy”. Zachodnie media z ulgą piszą o wynikach, licząc na ocieplenie stosunków z Polską, a także upatrując w zwycięstwie partii Donalda Tuska szansy na dynamiczny rozwój naszego kraju. Czy jednak na pewno czeka nas tak świetlana przyszłość?

            Wraz z napływającymi wynikami z kolejnych komisji wyborczych malała przewaga Platformy Obywatelskiej. Ostatecznie wyniosła ona 9 punktów procentowych, pozostawiając pewien niedosyt po bardziej optymistycznych prognozach. Opadające emocje sprawiły, że stopniał mój nadmierny optymizm. Zdałem sobie sprawę, że te wybory to poniekąd również sukces Prawa i Sprawiedliwości. Po dwóch latach niezbyt udanego sprawowania rządów udało im się utrzymać zaufanie społeczne. Poprawili nawet wynik z 2005 roku, uzyskując aż 32% głosów. Ponadto prezydentem nadal pozostaje Lech Kaczyński.

            Platforma będzie borykała się z wieloma problemami. Pierwszy z nich to utworzenie stabilnego większościowego rządu. Naturalnie, politycy PO koalicjanta upatrują w PSL-u. Po wyborach samorządowych w 2006 roku, w wielu województwach wyżej wymienione partie z powodzeniem współpracują. Jednak kiedy stawka jest tak wysoka, jak kształt przyszłego rządu, dogadanie się może nie pójść tak gładko. Tym bardziej że obie partie nie są do końca zgodne, szczególnie w kwestiach dotyczących gospodarki.

            Zapowiedź Jarosława Kaczyńskiego, że jego partia będzie twardą opozycją, nie jest dobrą wróżbą dla kształtującego się właśnie rządu. Prawo i Sprawiedliwość będzie piętnować każde jego  potknięcie. Nie sądzę, by styl polityki uprawiany przez PiS uległ zmianie. Odczuwam niepokój, że więcej uwagi poświęcą próbom zaszkodzenia Platformie wątpliwymi moralnie sposobami, niż trosce o dobro kraju. Wielokrotnie dali temu wyraz w minionej kampanii wyborczej np. spekulując, że PO dogadała się z LiD-em w sprawie przyszłej koalicji czy też porównując ewentualne zwycięstwo Platformy do wprowadzenia stanu wojennego. Wobec takich wypowiedzi szczytem arogancji ze strony prezydenta było żądanie przeprosin od lidera PO. Za co Donald Tusk miałby przepraszać, pozostanie dla mnie tajemnicą. Konflikt z Platformą może jeszcze pogłębić powołanie sejmowych komisji śledczych do spraw nieprawidłowości w akcjach CBA, co jest braciom Kaczyńskim nie na rękę.

            Obawiam się również pewnej nadgorliwości w korzystaniu przez Lecha Kaczyńskiego z prezydenckiego weta. Czynny udział obecnego prezydenta w kampanii wyborczej dowodzi, iż dba on bardziej o interesy swojej partii, niż wszystkich Polaków. Żeby odrzucić weto, nie wystarczą głosy PO i PSL-u. Platforma powinna zatem profilaktycznie dbać o poprawne stosunki z lewicą, jeśli chce w takiej sytuacji liczyć na jej poparcie. Oby chęć zaszkodzenia oponentom nie zagórowała nad zdrowym rozsądkiem liderów lewicy.

            Punktem zapalnym w najbliższych latach może być polityka zagraniczna. Ambicje do decydowania o niej wykazują zarówno Lech Kaczyński, jak i Donald Tusk. Przyzwoitość nakazywałaby, żeby prezydent wywodzący się z PiS-u, oddał pole do popisu przyszłemu premierowi, ponieważ to jego partię wyborcy obdarzyli większym zaufaniem. Nauczyłem się jednak nie spodziewać po Lechu Kaczyńskim przyzwoitości… Prezydent zdążył już zagrozić, że objęcie przez Radosława Sikorskiego MSZ, wbrew jego sugestiom, może zaważyć na relacjach z przyszłym premierem.

            Kolejnym problemem przyszłego rządu będzie wywiązanie się z obietnic, a obiecywali wiele: rozkwit gospodarki, podwyżki dla lekarzy i nauczycieli, polepszenie stosunków z zagranicznymi partnerami… Jakby tego było mało, nad rządem ciąży wielka odpowiedzialność przygotowania Polski do Euro 2012. Trzeba będzie również wygospodarować miliardy złotych na wywiązanie się z warunków kosztownych ustaw o świadczeniach rodzinnych, które na prędko przyjął poprzedni Sejm, by przypodobać się wyborcom.

            Przed nowym rządem niełatwe zadania. Tym trudniejsze do wykonania, im bardziej zaciekłe będą ataki PiS-u. Jestem pełen obaw, czy wobec wyżej wymienionych trudności nowy rząd zdoła je wykonać, w tym przygotować kraj do Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej. Taka okazja do promocji Polski w świecie, przyciągnięcia turystów i zagranicznych inwestorów prędko się nie powtórzy. Pozostaje mieć nadzieję. Chociaż mówi się, że nadzieja jest matką głupich…

Filip Modliński, lat 18

Comments

comments

Dodaj komentarz