Solidarność we współczesnej Polsce. – Karolina Pudełko




 

…a solidarność kiedyś, celowo pisana w tej chwili małą literą. Dzieje się tak, gdyż chodzi mi teraz o związek, bardziej o samo pojęcie i to, jak funkcjonuje teraz (czy w ogóle?) i jak funkcjonowało kiedyś, oczywiście w kontekście wydarzeń ogólnie znanych, wydarzeń, które pomogły Polsce stanąć na nogi. Postulaty, protesty, śmierć, płacz, radość, konferencje – na kartach tych lat zapisane zostało wszystko – zupełnie skrajne uczucia, porażki i sukcesy, gdzieniegdzie zapisy są zapewne nagle urwane, gdzieniegdzie litery rozmywają łzy, gdzie indziej nie można odczytać wyrazu, bo rozpłynął się pod wpływem, czerwonej jak część loga związku „Solidarność”, kropli krwi. Z drugiej strony, wiele jest też tam pewnie notatek nabazgranych nierównym pismem, z którego aż wyciekają, wypływają, wyskakują pozytywne emocje, chęć walki, siła. Determinacja działaczy tego związku doprowadziła do ogromnego sukcesu, sukcesu, który na zawsze zapisał się w umysłach ludzi, który zmienił nasz kraj, ba, zmienił świat. Co pozostało z niego teraz? Oczywiście, można powiedzieć, że nasza wolność, pamięć wielu ludzi, szacunek dla poległych, dla ich poświęcenia. Ile osób młodego pokolenia byłoby gotowych na to samo, na powtórzenie wyczynów tych ludzi? Sądzę, że chociaż z pozoru może się wydawać inaczej, wielu. I dlatego zdaję sobie sprawę, że nie tylko ja z pewnym… bo ja wiem, niesmakiem, obserwuję wydarzenia, które od pewnego czasu mają miejsce w naszym kraju.

Mam wrażenie, że wiele osób zapomniało, co tak naprawdę oznacza słowo „solidarność”, jak wiele znaczyło kiedyś – nie było zwykłym wyrazem, pustą zbitką liter, polityczną przepychanką, jaką powoli staje się teraz. Obchody sierpnia ’80 zamieniają się w grę, grę, w której są pionki, wygrani, przegrani, która wywołuje emocje. O tak, wszak gra musi być ekscytująca, by wciągnąć gracza, nieprawdaż? Sądzę jednak, że to nie czas ani miejsce na tego typu zachowania. Obchody organizowane są przez wiele miast – oczywiście Gdańsk, Gdynię, ale także Szczecin, Jastrzębią Górę. To powinien być czas zadumy, czas pełen sprzeczności i kontrastu – radości z sukcesów, ale także smutku wywołanego porażkami i opłakiwania, wspominania, rozpamiętywania wydarzeń, które doprowadziły do śmierci tak wielu osób. Jeszcze nim to wszystko się zaczęło, media zawrzały – Lech Wałęsa i prezydent Bronisław Komorowski, Donald nie zostali zaproszeni do Jastrzębiej Góry, której przedstawiciele na wszelkie pytania reagują opryskliwie, nawet agresywnie. Czy nikogo nie nauczyły niczego wydarzenia sprzed trzydziestu lat? Że obok walki ważna jest również rozmowa, dyskusja, kompromis, próba dojścia do porozumienia? Unikając odpowiedzi nie sprawimy, że ktoś przestanie zadawać nam pytania, że odpuści. Wydaje mi się, że to właśnie czas, by wznieść się ponad wszystkie podziały, partyjne czy poglądowe, by zjednoczyć się chociażby po to, by uczcić pamięć tych, którzy zginęli walcząc o wolną Polskę, nie tylko siłą, ale także sposobem, słowem. Niedługo potem doniesiono, że Lech Wałęsa nie wybiera się na obchody do Gdańska, gdyż nie popiera tego, jak zmieniła się „Solidarność”, następnie zrezygnował przyjazdu do Szczecina. Żyjąc tylko współczesnością, tym co jest teraz i w tej chwili, kłócąc się i obrażając nawzajem, niszczymy pamięć o tym, co w polskiej historii piękne i chwalebne. Czy chociaż w takich chwilach Polacy nie potrafią się zjednoczyć na dłużej niż na chwilę, realniej niż na pokaz? Obydwie strony konfliktu mogłyby przecież odpuścić, odłożyć na chwilę uprzedzenia na bok i chociaż spróbować być po jednej stronie barykady, nie patrzeć na to, z jakiej partii jest osoba stojąca obok, nie obrażać się, nie wywoływać kolejnej medialnej burzy tylko zastanowić się nad tym, co by było, gdyby trzydzieści lat temu członkowie „Solidarności” zachowywaliby się tak, jak teraz. W jakim kraju byśmy żyli? I czy to byłaby nasza Polska….?

 

 

 

Karolina Pudełko

Comments

comments

Dodaj komentarz