Sylwestrowe koncerty – Beata Tupek

Sylwestrowe koncerty transmitowane przez czołowe stacje telewizyjne (TVP2 i Polsat) pokazały
rozpisywać, ponieważ nie przywiązywałam do niego dużej uwagi. Sprawdzając listę gwiazd,
odstraszyło mnie już pierwsze nazwisko artysty: DODA.Za to koncert w Warszawie( Polsat)
zapowiadał się niezwykle ciekawie.Czołowy dziennikarz tej stacji, wiecznie młody Krzysztof
Ibisz od dawna głosił, iż tylko w Polsacie zobaczymy czołówkę polskich gwiazd: EdytęGórniak,
Feel, Kombii, Kayah etc. oraz zespół Boys(!). Zainteresowałam  sięszczególnie tym ostatnim.
Polsat zrobił bardzo odważny krok zapraszając grupę, która specjalizuje się w graniu
"prowincjonalnej" muzyki jaką jest disco polo. Z niecierpliwością czekałam na sylwestra aby
móc zobaczyć tę "wybuchową mieszankę" polskich gwiazd. Impreza zapowiadała się wspaniale.
Świetna scena, tłum ludzi, dobrzy prowadzący ( oprócz Joanny Liszowskiej, której strój i
fryzura nie dodawały wcale uroku). Na początku gwiazdy też wypadały całkiem nieźle. Jednak
tłum w stolicy wyraźnie nie bawił się zbyt dobrze. Byłam pewna, że po zespole Kombii wystąpi
Feel by rozgrzać publiczność. Tymczasem prezenterzy z dumą zapowiedzieli zespół Boys.
I wówczas publiczność gwałtownie się ożywiła. Zaczęły się piski i podskoki. Na wezwanie
lidera grupy, Marcina Millera: ,,A teraz łapy w górę", Tysiące rąk uniosło się i zabawa się
rozpoczęła. Boys zagrał kilka swoich przebojów ( dostali więcej czasu niż Feel czy E.Górniak).
Na koniec tryumfalnie zaśpiewali przebój ,, Wolność i swoboda".Publiczność oczywiście szalała
a ukoronowaniem występu było odśpiewanie ,,Sto lat" Marcinowi Millerowi. Potem już były nudy.
Nikt już tak nie ożywił tłumów. To co działo się w Warszawie, jednak mnie nie dziwi.
Z muzyką disco polo jest tak: nikt nie przyznaje się, że jej słucha, tylko jak leci jakiś
fragment takiej piosenki, to wszyscy ją śpiewają bo znają słowa( co za paradoks).Polska
stolica pokazała, że słucha tego samego co ludzie na odległych np.bieszczadzkich wsiach.
Polski słuchacz nie lubi wzniosłych tekstów i popisów wokalnych artystów. Wystarczy tylko
aby muzyka łatwo wpadała w ucho, a tekst był prosty, mówiący o błahych  sprawach ( czasem
nielogicznych, wręcz głupich). Tak  było w Warszawie, gdzie tłum głośno śpiewał: ,,Miała matka syna, syna jedynego(...) Jak go wychowała, wypielęgnowała i do poprawczaka oddać go musiała" Zastanówmy się tylko co to ma wspólnego ze sztuką? I gdzie w tych piosenkach jest kunszt? W końcu jakie emocje może wzbudzać u słuchaczy?
 
Niestety, ale chyba tylko śmiech!
Beata Tupek

Comments

comments

Dodaj komentarz