„Tarcza niczym bumerang …” – Krzysztof Pyzia

Niczym bumerang powraca temat tarczy antyrakietowej w Polsce. Amerykanie żądają  finalizacji, trwających już ponad dwa lata, negocjacji. W tym celu zwiększyli nawet naciski na nasz kraj, rozgadując niby przypadkiem na bokach, że tarcza wcale nie musi być w Polsce. Brawa poproszę! Rzeczywiście tarcza wcale nie musi zostać ulokowana w Polsce! To, że Amerykanie tak sobie zaplanowali, wcale nie musi oznaczać, że Polska się na to zgodzi. Jesteśmy krajem suwerennym, który niezależnie od innych państw podejmuje samodzielnie decyzje, mając przy tym oczywiście wzgląd na zdanie sojuszników. Władze amerykańskie podnoszą larum, mówiąc, że Polacy wymagają zbyt wiele. Na Boga! W zamian za prawo do ulokowania tarczy chcemy tylko kilku rakiet wzmacniających bezpieczeństwo kraju. Żądamy zbyt wiele? Mówiąc bez ogródek! nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że tarcza antyrakietowa w Polsce to większe zagrożenie atakiem terrorystycznym. Dlatego też tak bardzo zależy nam na modernizacji polskiego sprzętu militarnego. Do minusów tej operacji dochodzą jeszcze pogorszone stosunki z Rosją, które i tak są już mocno nadszarpnięte.

Jeżeli Ameryka myślała, że Polska niczym głupi Jasiu od razu powie – Tak zgadzamy się. Wjeżdżajcie z tarczą, czekamy ! – to się mocno przeliczyła. Polska jest państwem, z którym Amerykanie muszą się liczyć. Bez względu na fakt,  że są potęgą gospodarczą! Wymagamy traktowania na zasadach partnerstwa i gry na jednolitych regułach. Jeżeli administracja George’a Bush’a tkwi w przekonaniu, że Polska – niczym pacjent podłączony do kroplówki – rozgrywa sprawę tarczy na płaszczyźnie życia i śmierci – to się myli! Polska wcale nie musi się zgodzić na tarczę. Ale może! Pod warunkiem, że będzie to umowa korzystna dla obu stron. Nie mamy zamiaru być krajem bezwzględnie wykonującym polecenia światowego molocha. Za to mamy prawo do negocjacji i sprawiedliwych rozstrzygnięć. I tego wymagajmy od Amerykanów. Polsce daleko do Zimbabwe czy Mozambiku. Reprezentujemy zupełnie innych poziom. Dlatego też niech amerykańskie władze nie toną w przekonaniu, że polski kraj będzie wierny i posłuszny niczym owczarek szwajcarski! Prędzej zostaniemy upartą Zosią-Samosią, która – miejmy nadzieję – kierowana przez polskie władze, doprowadzi do zakończenia negocjacji z happy end’em.

Co ciekawe Ameryka twierdzi, że Polska jest jej dobrym sojusznikiem. Szkoda tylko, że za słowami nie idą czyny. Jak wizy były, tak nadal są i zapewne jeszcze długo będą! Polacy na terminalach są traktowani jak przestępcy, którzy co rusz muszą oddawać odciski swoich palców. Rzeczywiście sposób traktowania jak na dobrego sojusznika przystało! Miejmy nadzieję, że chociaż ostateczne wyniki negocjacji pokażą, że Amerykanie nie tylko mają kasę, ale i czasem klasę!

 

 

Krzysztof Pyzia

Comments

comments

Dodaj komentarz