To tylko antrakt – Dorota Tworkowska




Kurtyny wyborów prezydenckich 2010 opadły. Myli się jednak ten kto myśli, że to koniec. Za kotarą formują się bowiem nowe, dziwne kształty – hipotezy koalicji. W atmosferze wyczuwa się szczególne napięcie. Sam lider obecnej lewicy mówi: „No czuję”.

Nawet jeśli głosy zapewniające o tym, że tegoroczne wybory są jednymi z najważniejszych w historii Polski są przesadzone, to nie ulega wątpliwości, że toczyły się w wyjątkowych okolicznościach. Z zapowiadanej hipisowskiej kampanii spokoju i miłości zostały płonące zgliszcza, które paradoksalnie jeszcze bardziej rozgrzała powódź. Równie popularnym słowem były „zmiany”. Nowe twarze Palikota i Kaczyńskiego roztrząsane były z taką samą wnikliwością jak i naiwnością. Ukoronowaniem politycznych rozgrywek pomiędzy wielofunkcyjnym Komorowskim a wyważonym w słowach Kaczyńskim było spotkanie w sądzie. Od razu poczuliśmy się swojsko. Głosy pomiędzy programowo podobnymi do siebie, a jednak opozycjonistami,  podzieliły się 41,5% na korzyść PO i 36,5 % dla PIS-u.

Podczas gdy dwaj główni kandydaci bili się o wisienkę na torcie, ktoś zaczął podgryzać go od dołu. I to z jaką skutecznością! Napieralski, nowy lider lewicy głośno zagrał na politycznej wuwuzeli, wyraźnie sygnalizując swoją obecność. Z uznaniem mówi się o zmartwychwstaniu progresywnego SLD. Żywiołowość, pracowitość i elastyczność jej głównego bohatera wyniosła go na zaskakujący 14%-owy  próg oddanych głosów. Jako młody polityk, prawdopodobnie zaskarbił sobie sympatię młodego elektoratu, dzieląc jego głosy z Korwinem-Mikke.

Wiodące partie zabiegają o jego poparcie. Nawet PIS mizdrzy się do hipotetycznego koalicjanta, puszczając w niepamięć dawne słowa o konieczności zdelegalizowania SLD. Sam reprezentant lewicy jest świadomy, że dysponując tak znaczącym zastrzykiem głosów, gra pierwsze skrzypce w tej hucznej orkiestrze.

Oby wyszedł z tego spójny, choć wielogłosowy, hymn ku czci i interesowi ojczyźnie. Dołączmy się do niego poprzez zadbanie o frekwencję wyższą niż ostatnie 54,4%.

 

 

                                                                                

 

 

                                                          

 

Dorota Tworkowska

Comments

comments

Dodaj komentarz