Ukraina, a UE – Bartłomiej Wanot




Przed snem zrobiłem sobie rundkę po portalach informacyjnych, aby dowiedzieć się, co w kraju i na świecie się dzieje. Kliknąłem na jeden z newsów i oniemiałem. Otóż, WP donosi: „Unia Europejska wciąż nie ma pomysłu, co zrobić z pogrążoną w chaosie politycznym Ukrainą – pisze "Le Monde"

W dalszej części artykułu czytamy, że politycy UE nie wiedzą, jak zareagować na to, że prezydentem Ukrainy został Wiktor Janukowycz. Ja mam tylko jedno pytanie: po co uniowcy chcą w jakikolwiek sposób reagować na sytuację w Ukrainie? Ukraina, jak sama nazwa wskazuje, jest Ukrainą. Nie jest częścią Unii, tylko z nią na pewnym odcinku graniczy. Więc po co Unia Europejska chce mieszać się w sprawy sąsiedniego państwa? Z historii wiemy, że kiedy imperium ingeruje w sprawy mniejszego sąsiada, kończy się to dla sąsiada źle (vide: XVIIIw. i ingerencja Rosji w sprawy polskie, co skończyło się rozbiorami).

Dalej możemy przeczytać,  że „Analityk "Le Monde" zadaje sobie też pytanie, czy po lutowych wyborach Ukraina oddali się od Unii Europejskiej”.

Acha, więc już wszystko wiemy – uniowcy chcą aneksji Ukrainy. Nie powiem, łakomy kąsek, niemal każde państwo chciałoby wchłonąć terytorium ponad sześciuset tysięcy kilometrów kwadratowych, na których mieszka prawie czterdzieści sześć milionów ludzi. Dzięki lekcjom geografii wiem, że duża część Ukrainy to czarnoziemy i inne urodzajne gleby, więc naprawdę jest o co walczyć.

Tylko jeden problem – uniowcy przedstawiają się jako wielcy obrońcy demokracji. "Niechaj rządzi większość" – krzyczą. A pod nosem dodają "…ale tylko wtedy, kiedy chce rządzić tak, jak chcemy tego my". Najznakomitszy tego przykład widzimy właśnie w tej sytuacji. Obywatele Ukrainy w równym, bezpośrednich i tajnych wyborach wybrali p. Janukowycza, który jest jawnie prorosyjski. Uniowcy jednak tego nie uszanują i na hama będą próbowali Ukrainę derusyfikować i europeizować.



 

Bartłomiej Wanot

Comments

comments

Dodaj komentarz