Wszystko zaczęło się już 8 sierpnia. Niestety wybuchła wojna na Kaukazie. Nie wojenka. Wojna. Sprawą drugorzędną jest to, kto zaczął – chociaż rzeczywiście Gruzja nie powinna zająć terenów Osetii. Jednak tak samo Rosja nie powinna zbrojnie napadać na suwerenny, niepodległy kraj. Nie dziwi ostra, chociaż zbyt emocjonalna, reakcja Lecha Kaczyńskiego i jego kompanów. Niestety Unia Europejska nie potrafiła przedstawić swojego stanowiska jasno – polski prezydent namawia do walki na wiecu, Sarkozy bardziej dyplomatycznie dąży do porozumienia. Niestety wszystko bez jakichś większych efektów.
Dyplomacja, a raczej jej brak
Rosyjskie wojska mimo tego, że już od kilkunastu dni obiecują wyjście z Gruzji dalej stacjonują niedaleko od Tbilisi i blokują drogi dojazdowe do miast. Kreml bardzo chłodnym tonem odnosi się do apelów o zaprzestanie przemocy. Napięcie pomiędzy skłóconymi krajami wciąż wyczuwalne… Chyba Rosjanie poczuli się aż za pewnie i nie zamierzają uspokoić swoich wojsk. Wszystkim sprawnie steruje tandem PUTMIED – czyli premier Putin i prezydent Miedwiediew. Podpisanie umowy o tarczy antyrakietowej jeszcze bardziej rozsierdziło naszego "wielkiego brata" zza wschodniej granicy. Rosjanie traktują to porozumienie jako jawny pakt przeciwko niej. Sytuacja nie jest za ciekawa – pojawiają się coraz to nowe informacje o zmianach w stosunkach na linii Rosja – USA. Dyplomacje obu krajów wyrażają się coraz mniej…dyplomatycznie i coraz bardziej wrogo. Nie lepiej jest na linii Kreml – NATO. Szef Paktu Półnoatalntyckiego ogłosił niedawno zamrożenie stosunków dyplomatycznych z Rosją. Minister Ławrow wypowiada się równie nieprzyjaźnie.
Groźny rosyjski niedźwiedź budzi się
Pierwszy raz od bardzo długiego czasu dają o sobie znać imperialne ambicje Rosji. Nasi sąsiedzi znowu chcą być najwięksi, najlepsi i najmocniejsi. Napaść na Gruzję doskonale obrazuje te słowa. Następna może być Ukraina, a nawet Polska? Tak uważa prezydent Kaczyński. Czy ma rację? A może znowu dała o sobie znać porywcza natura młodszego z Bliźniaków? Według mnie tym razem prezydent ma trochę racji… Dowodem mogą być coraz ostrzejsze depesze wymieniane na linii Kreml – Kijów. Nie należy dramatyzować, ale wieści dobiegające ze Wschodu są coraz bardziej niepokojące. Cała sytuacja zaczyna lekko przypominać czasy zimnowojenne…
Czy będzie gorzej? Czy wojna na Kaukazie przerodzi się w większy konflikt? Czy może jednak przywódcy Rosji za dobrze czują się na Kremlu, by narażać swoje ciepłe posadki na ryzyko? Mimo, że to lekko irracjonalne – wierzę w ich zdrowy rozsądek – że nie wywołają wojennej zawieruchy w kolejnych krajach. Bo jako obywatel Polski trochę się obawiam "Rosyjskiego Niedźwiedzia"
W razie czego mamy niby tarczę i Amerykanów – naszych wielkich sojuszników. Zastanawia mnie jednak, czy tarcza będzie takim samym "wspaniałym zakupem", jak samoloty F16? Ciekawe, czy gdyby rosyjska armia przekroczyła polską granicę nasz Wielki Brat rzeczywiście by nam pomógł i ratował? Mam nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli się przekonywać. Przecież nie jesteśmy gotowi na wojnę (ahh te nasze Rosomaki, ahh te czołgi pamiętające stan wojenny), ba nawet na wojnę dyplomatyczną. Bo jak mówić o spójnej i zdecydowanej polityce zagraniczej, gdy krajem rządzą Tusk i Kaczyński?