Wreszcie, czy szkalowanie opozycji – Maksymilian Kryk

Wreszcie, czy szkalowanie opozycji i stronnictw płynących pod prąd mainstreamowych tendencji jest demokratyczne i… czy to w ogóle ma coś wspólnego z istotą polityki? Nie jestem znawcą historii jak nasz prezydent ani ekspertem politycznym, toteż moje zdanie nikogo nie będzie interesować, ale ośmielę się uważać, że nie.

Czyżby więc demokracja się zwyczajnie nie sprawdzała w naszym państwie? Chwali się Rewolucję Francuską jako wielki krok naprzód, Średniowiecze przedstawia jako ciemne i pełne tyraństwa, a demokrację wybiela, głosząc podniosłe hasła o wolności, równości i wolności słowa. Gdyby naszym politykom zależało na naszej wolności a śp. Lech Kaczyński nie podpisałby Traktatu Lizbońskiego. Nie ograniczaliby jej zbędnymi przepisami, gdyż prawo powinno być proste I zrozumiałe. Gdyby równość obywateli była faktem, posad nie otrzymywaliby "znajomi znajomych" albo "synowie kolegów z podstawówki". Wreszcie, gdyby wolność wyrażania poglądów istniała, pomysł skierowania Kaczyńskiego do psychiatry zostałby uzanany za skandal – ale jak widać prawo w naszym kraju jest traktowane wybiórczo. Nergal może sobie drzeć Biblię, Dorota "Doda" Robaczewska może nazywać ją książką napisaną przez "naprutego winem i palącego jakieś zioła", ale niech ktoś tylko powie słowo przeciwko mniejszościom albo obecnej władzy…

Platon słusznie pisał, że w demokracji rządzą nie ci, którzy wykazują do tego odpowiednie predyspozycje, ale demagodzy. Ci, którzy obiecują, że dadzą ludziom "kokosy, banany, taniec i śpiew" (jak śpiewał w parodystycznej piosence Ferdynand Kiepski). Tacy jak Tusk – aż dziwne, że tak długo się utrzymał karmiąc ludzi wyłącznie obietnicami i kłamstwami. Mainstreamowe media prześcigają się w pomysłach na pochlebianie panu premierowi, a to, że dług polski wynosi ponad 871mld złotych i wciąż rośnie, że Rostowski ruinuje polską gospodarkę, że stan naszej armii jest fatalny, że nasz prezydent oczernia (!) naszą kulturę i historię (chociażby nazywając Polskę "narodem sprawców" w rocznicę rzezi pod Jedwabnem) – to przecież nieważne. "Nic to" – tylko jakieś teorie spiskowe snute przez Ciemnogród przeciwko nowoczesności, jak ciągle się nam próbuje wmawiać.

Bo naszym politykom nie chodzi bynajmniej o to, by ulepszać świat i Polskę, by dbać o gospodarkę, oświatę, wolność obywateli. Im chodzi o to, żeby nakraść, najeść się owocami cudzej pracy i odejść w chwale jako mężowie stanu i wzorowi politycy, gdy ich matactwa albo niekompetencja zostaną ujawnione (znany wszystkim przypadek Klicha).

Co więc możemy zrobić? Czy mamy się śmiać z tego cyrku, z "pcheł szachrajek" i tekstów pasujących bardziej do komików niż poważnych polityków?

Niektórzy decydują się na takie postępowanie. Inni odcinają się od polityki, głęboko rozczarowani. Jeszcze inni narzekają i biadolą, nie podejmując żadnych kroków.

I jedni, i drudzy, ba, nawet ci trzeci niedługo odkryją, że muszą utrzymywać złodziei i że polityka ma wpływ nawet na ludzi, którzy próbują się od niej odciąć. I na ich portfele.

"Małe złodziejaszki wieszacie, wielkim – nisko się kłaniacie", jak trafnie zauważył Mikołaj Rey.

Może więc czas, by obywatele zaczęli się zastanawiać nad tym, dlaczego tak wielu lzi wyjeżdża z Polski, dlaczego podatki są wysokie, podręczniki szkolne drogie i ciągle pada deszcz?

Napisałem obywatele, nie politycy, bo uważam, że oczekiwanie od nich takiej głębokiej refleksji byłoby po prostu naiwne.

 

 

 

Maksymilian Kryk

Comments

comments

Dodaj komentarz