Wybory, czyli wyścig – Patryk Drygała

W minionych tygodniach na czołówkach większości gazet widniały sondaże poparcia dla poszczególnych partii politycznych. To chyba wyraźny znak, że kampania wyborcza rozpoczęła się już na dobre. Polakom znudziły się ciągłe sejmowe przepychanki, obietnice i przedwyborcze roszady, dlatego postaram się ciekawie opisać zbliżającą się kampanię. Otóż wyobraźmy sobie, że tegoroczne wybory to jeden wielki wyścig. Jako że nasz rodak – Robert Kubica – chwilowo jest poza torem, wyobraźmy sobie, że jest to wyścig Formuły 1. W bolidach zasiedli już zawodnicy – potencjalni kandydaci na premierów. Każdy z nich chce wygrać. Ich partie przypominają teamy, które tak jak na prawdziwym wyścigu F1, dbają o każdy szczegół i to od nich zależy, na którym miejscu ich zawodnik dojedzie do mety. Do tej pory wydawało się, że bezapelacyjnie wyścig wygra Donald Tusk, reprezentujący barwy zespołu McLaren Mercedes PO. Niestety jego kolega – Grzegorz Schetyna, drugi kierowca tego teamu, skrytykował go za opieszałość w sprawie raportu MAK, przez co bolid Tuska już nie trzyma się tak dobrze toru i coraz częściej wypada na zakrętach. Dodatkowo zagraża mu Jarosław Kaczyński, który oficjalnie od kilku lat jeździ w drużynie Ferrari PiS. Niektórzy komentatorzy spekulują nawet, że Kaczyński przegoni Tuska, a co za tym idzie, wygra wyścig. Niestety inne drużyny nie liczą się w walce o podium. Jedynie ekipa BMW SLD może jeszcze jakoś ulepszy bolid Napieralskiego, ale na zaatakowanie liderów na ostatniej prostej może być już za późno. Natomiast zespoły PSL, PJN i Palikot Team już zrezygnowały z walki o jak najlepszy wynik na mecie. Szkoda, bo jak wiadomo, póki piłka w grze, przepraszam, póki bolid na torze, wszystko jest możliwe.

PS Mam nadzieję, że ten felieton poprawi jeszcze bardziej humor Robertowi Kubicy. On przynajmniej godnie reprezentuje Polskę za granicą i nie musimy się za niego wstydzić tak, jak za niektórych polityków.

Patryk Drygała

Comments

comments

Dodaj komentarz