Wykopią i posadzą – Magdalena Madeja,

Program „Teraz my” ponoć sprowokował samounicestwienie szefa Samoobrony, który, zbity z pantałyku, coraz bardziej pogrążał się swoimi wypowiedziami. Chociaż występ na antenie nie należał do najszczęśliwszych, to przecież jeszcze nie koniec ery Leppera. Może to nawet potknięcie przed wzlotem.

 

Perfekcyjny scenariusz medialny legł w gruzach i, niestety, nie poszło tak jak sobie razem z Piotrem Tymochowiczem obaj panowie wymarzyli. Miało być błyskotliwie, z polotem, PiS miał zostać zmiażdżony przytłaczającymi materiałami dowodowymi, a wyszła… kompletna klapa. Sam szef Samoobrony po audycji nie krył niezadowolenia. Zamiast odpierania ataków ze strony PiS- u i wywlekania sztandarowych brudów partii Kaczyńskiego, propagandy i prowokacji,  czas antenowy został poświęcony na pokrętne tłumaczenia… i to dotykające tematów powszechnie uważanych za wstydliwe. I choć sam lider zaprzeczał, że kiedykolwiek korzystał z usług prostytutek, to inne zdanie miała na ten temat „Jolanta”… Potem była kwestia, czy płacił za seks, czy nie… Tak czy siak, żona mu wybaczyła jego słabości  (przynajmniej pod publikę), a panie Begger i Hojarska nadal wierzą w czystość swojego guru.

A więc najpierw Lepper wyspowiadał się Ludowi Wszechmogącemu ze swoich grzechów. Pokazał się jako „szczery”, „wiarygodny”, nawet przepraszał, choć nikt do końca nie wie, za co. Potem mógł spokojnie wytykać błędy innym (przecież sam zrobił publiczny rachunek sumienia!). Mógł, bo Sekielski i Morozowski dali politykowi pole do popisu w drugiej części. Nie otrzymali jednak w zamian żadnych asów z rękawa, tylko bezsensowne dukanie o układzie Kaczyńskiego i ujawnieniu taśmy z wywiadem Żemka, który (ten wywiad) nikogo tak naprawdę nie obchodzi. Lepper po prostu przyznał się do tego, że już od dawna triumfalnie zarzuca na rząd sieci i próbuje chwytać swoich przeciwników na wędki bez haczyków. Już kilka razy przechwalał się, że ma niezbite dowody na polityczne przekręty, które w kilka godzin później znikały jak kamfora. Miał być wielokrotnie zniszczony, nieraz już odbierano mu immunitet i wsadzano za kratki. A jednak nie upadł, wręcz rozwinął karierę polityczną. Cała afera w ministerstwie rolnictwa podcięła skrzydła szefowi Samoobrony, ale ich nie obcięła. Jeden nieudany medialnie program to nawet nie szpilka do trumny Samoobrony, po prostu kompromitacja, po której znów nasz bohater powróci w blasku fleszy. W polskiej polityce zwyczajnie nie ma miejsca na nowe twarze, bo każdy stołek podpisany jest: na wieczną pamiątkę. I nawet w przypadku skorumpowania wszystkich i wszystkiego, stara kadra zostanie. Może, co najwyżej, zamienią się fuchami. Lepper więc może być spokojny. Choćby dlatego, że ponoć po nocach śnią mu się ziemniaczki, przepraszam, prezydent i premier. A to oznacza tylko jedno. Albo go na jesieni wykopią, albo na wiosnę posadzą. Albo jedno i drugie. Najpewniej to ostatnie. 

 

Magdalena Madeja,

Comments

comments

Dodaj komentarz