„Wystarczy” – Marlena Dumin

Nie wiem jak się nazywam. Nie wiem, ile godzin dziennie śpię, lub nie śpię. Cały stres się kumuluje. Umysł ostatkiem sił mobilizuje się do pracy.

Nie ma, że boli. To czeka każdego. I prymus i przeciętniak musi biegać za nauczycielami bo „ciągle czegoś brakuje” do upragnionej noty. Straszyli, że liceum to nie przedszkole. Nikt nie wierzył, że aż tak poważnie sprawa może się mieć. Jedynki złapane w ciągu roku nie robiły na nikim wrażenia. No bo w jakim celu uczyć się czegoś, co nigdy nigdzie się nie przyda?

Nie pilnowałeś się, to masz problem.

Większość belfrów uważa, że każdy przedmiot jest bardzo ważny i przyjemny. (ze szczególnym naciskiem na „bardzo”). Oni mogą skarżyć, że mają wiele pracy i obowiązków poza pracą w szkole. Natomiast my, żeby narzekać na nadmiar sprawdzianów i lekcji (często z resztą bez owocnych) prawa nie mamy. Za dużo tego wszystkiego. I chce człowiek być miły. Chce po dobroci zapytać, czego ma się na zaliczenie nauczyć. No, niechże pan/pani zrozumie. Ale grunt uczeń – nauczyciel to bardzo grząski grunt. Dla nas, uczniów zwłaszcza. Nauczyciel może – subtelnie mówiąc – zrobić z nami co chce.

Ku zdziwieniu wielu dorosłych ludzi my, młodzież nie chcemy chodzić do szkoły rekreacyjnie. Wręcz przeciwnie. To po bezproduktywnych czterdziestu pięciu minutach patrzenia w ścianę stajemy się apatyczni. W szkolnym galimatiasie musimy grać fair – play. Niech nauczyciele solidnie nauczają i adekwatnie do tego egzekwują naszą wiedzę. My wylewamy siódme poty, aby wszystko ładnie umieć. Późniejsze wyniki takiej korelacji cieszą wszystkich zaangażowanych. Potrzeba tylko chęci i zrozumienia. Poza spełnianiem obowiązków szkolnych też chciałoby się pożyć. Jeden z nauczycieli radził nam żeby odmówić sobie weekendowych imprez, wstawać o siódmej rano i powtarzać sobie szkolny materiał. Już wystarczy. Wystarczy mojego (naszego, uczniowskiego!) marudzenia. Wystarczy „złotych myśli” nauczycieli. Koniec sprawdzania, poprawiania. Udawania, że przez złe oceny wali się nasze życie. Albo wyrzucania sobie jak mało zrobiłam. Potrzeba wiary w swoje możliwości. Może branie przez palce wszystkich szkolnych ceregieli plus dobre nastawienie jest rozwiązaniem? Na pewno to jakiś krok w przód. We wrześniu nad moim biurkiem zawiśnie motto: non scholae sed vitae discimus. Żeby nie zwariować tym radzę się kierować!

 

 

 

Marlena Dumin

Comments

comments

Dodaj komentarz