Kolejny rok dobiega końca z bagażem na plecach. Trudno się dziwić, taka kolej rzeczy. Stęskniona zima doprowadza ludzi do białego szaleństwa, zwłaszcza jeśli zbytnio się pośpieszy. Najdziwniejsze jest to, że nastroje społeczne czy absurdy ani myślą hibernować z nadchodzącą zimą; przeciwnie – żyją i mają się dobrze. Żeby daleko nie szukać, mimo braku racjonalnego powodu wciąż majstrujemy przy czasie. Oficjalnie powód jest prosty: dla oszczędności na energii i oświetleniu. Wszystko pięknie, ale czy da się oszukać naturę? Jedyna wymierna „korzyść” to rosnąca drażliwość obywateli, ale przecież nie o to chodziło… chyba nie.
Tymczasem na polskim łez padole aż roi się od tajemnic, spekulacji, sensacji i nadziei. Z pewnością wybór Zbigniewa Bońka na prezesa PZPN-u rodzi pewne oczekiwania – ot, choćby na posprzątanie powstałego bagna. Skostniałe struktury nie pozwalają na rozwój polskiej piłki nożnej, która w tej chwili ślizga się po równi pochyłej. Mimowolne zaciekawienie budzi również zapowiadany odwet Donalda Tuska, być może zwieńczony nawet rekonstrukcją rządu. Czyżby mobilizujący kopniak w postaci pisowskiej szarży miał przynieść skutek? Nie, nie szerzę płonnych nadziei, absolutnie. Raczej odnotowuję fakt i trzymam za słowo; słabe i kruche, ale zawsze… Mimo wszystko, lider pozostaje liderem – a że alternatyw brak, to swoją drogą.
Istotnie, najwyższy czas wziąć się do pracy, oczywiście w granicach rozsądku. Nadgorliwość służb doprowadziła do kolejnego niesmacznego incydentu. Oto samotna matka z Opola została aresztowana na oczach dzieci… za niezapłaconą grzywnę, a pociechy zabrano do pogotowia opiekuńczego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby w sprawie nie interweniował sam Donald Tusk, zapowiadając błyskawiczne wyjaśnienie sprawy. Jego zapał szybko został jednak przygnieciony faktami: posłowie sami uchwalili ustawę pozwalającą na takie poczynania. Dość adekwatny wydaje się apel Ryszarda Kalisza o zajęcie się blisko sto sześćdziesięcioma rozporządzeniami. Dziwnie by było, gdyby ze śniegu miały wystawać kwiatki… do tego jesienią.
Oj, strach się bać! Nie zmienia tego nadchodzące Halloween, do którego co roku odnoszą się przedstawiciele Kościoła. Ale czym się przerażać, skoro każdego dnia jesteśmy straszeni kolejnymi upadłościami, bankructwami, kryzysem? Garstka nierzadko sympatycznych przebierańców nie jest w stanie zachwiać naszym światopoglądem. Ot, takie zimowe strachy na lachy, przy codziennej adrenalinie rozpadają się w pył. Tymczasem – cieszmy się dłuższym weekendem w rodzinnym gronie. Odeśpijmy, posilmy się i odstraszmy krążące widma. Można? Można!