Żywa wiara, ślepe zaufanie – Joanna Cymbor




W Polsce nadszedł czas czekania. Wyczekujemy Euro 2012, dojścia do porozumienia oraz poznania „prawdziwej prawdy” o katastrofie smoleńskiej, zniesienia wiz przez Stany Zjednoczone i inne cuda wianki. Wszystko jednak, wydaje się takie odległe, że wręcz niemożliwe. Dlaczego? Ponieważ jesteśmy krajem wschodniej Europy. Daleko nam do Niemiec, Wielkiej Brytanii czy USA – choć ci są już, jakby z innej bajki. Polska i jej mieszkańcy żyją sto lat za murzynami – każdy o tym wie. Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że jesteśmy ostatnim państwem, z którym ktokolwiek się liczy (zaraz obok Nauru i Tuvalu). Zapominają i lekceważą nas ci, których uważamy za przyjaciół i współpracowników. W zamian za to, obiecują nam gruszki na wierzbie, a Polska – co, by się nie działo – wierzyć i tak będzie.

Przykładem może być wizyta Wiktora Janukowycza w naszych skromnych progach. Szkoda, że tak późno, Panie Prezydencie. W końcu przypomniał Pan sobie o swoim zachodnim sąsiedzie i współorganizatorze Mistrzostw. Przy okazji wizyty, troszkę nas Pan wykorzysta, w zamian prawiąc komplementy. Ukraina opamiętała się, ponieważ zdała sobie sprawę, że jesteśmy wrotami do Unii. Racja – już niedługo będziemy jej przewodniczyć, choć może to być zgubne dla nas wszystkich. Biorąc pod uwagę talenty i dotychczasowe osiągnięcia naszej władzy, trochę trudno o gwarancję powodzenia. Ale bezustannie wierzymy.

Natomiast naszemu prezydentowi, Bronisławowi Komorowskiemu najwyraźniej podoba się to, jak traktuje nas Ukraina. Bo przecież dobry sąsiad to taki, który „nie zagląda za często na drugie podwórko, ale jest w razie czego do pomocy”.

My za to, jako pierwsi, uznaliśmy niepodległą Ukrainę. Jak zawsze skorzy i chętni do pomocy, jak nikt inny.

Z drugiej jednak strony, nie jesteśmy lepsi. Podobna sytuacja dzieje się, gdy polscy przedstawiciele jadą do Stanów Zjednoczonych i liczą na złoto i klejnoty. A tymczasem przyjmowani są w przedsionku, można rzec, podczas przerwy między obiadem. A u nas? Wszystko jak na tacy.

Polska patrzy z przymrużeniem oka na niesatysfakcjonujące traktowanie, albo raczej jego brak, rozdaje obietnice, bezgranicznie ufa – mimo, iż nasza tradycja mówi o gościnności i grzeczności, to czy nie jest to w tym przypadku gwóźdź do trumny?

Joanna Cymbor

Comments

comments

Dodaj komentarz